STSport

Wszyscy fani MMA w Polsce, którzy zdecydowali się zarwać noc, aby obejrzeć galę UFC 139 byli świadkami jednego z najlepszych starć od lat. Po pięciu rundach pasjonującej, krwawej i efektownej walki Mauricio Rua przegrał na punkty z Danem Hendersonem. Obaj zawodnicy zaprezentowali jednak wszystko to, za co kochamy ten sport.

Walka mogła zakończyć się już w pierwszych sekundach. Henderson zaskoczył Ruę krótkim prawym, który zamroczył Brazylijczyka. Jego rywal wykorzystał ten moment i próbował założyć gilotynę. Shogun wyrwał się jednak z morderczego uścisku, co nie zmieniło jednak faktu, że początek zdecydowanie należał do Hendo. W drugiej rundzie podobnie. Znów górą Amerykanin, który po raz kolejny był bliski zmuszenia przeciwnika do poddania.

W trzeciej rundzie role powoli zaczynały się odmieniać i do głosu dochodził Rua. Jednak to znów Henderson był bliski zwycięstwa. Okładał zamroczonego rywala, ale ten nie poddawał się. W pewnym momencie, po gradzie ciosów, Hendo siedział przy swoim rywalu, a z jego twarzy biło pytanie – Co mam zrobić, żeby cię pokonać!? Tej tajemnicy Mauricio zdradzić nie chciał i pomimo przyjęcia niezliczonej liczby ciosów, zmasakrowanej twarzy i niesamowitego zmęczenia dotrwał do końca trzeciego starcia.

Dwie ostatnie rundy należały do Brazylijczyka. W czwartej był bliski znokautowania Amerykanina, a w piątej cały czas kontrolował parter. To było jednak zbyt mało. Sędziowie punktowali jednogłośnie – trzy razy 48-47 dla Hendersona. Wszyscy jednak zapamiętają te walkę, bo obaj zawodnicy pokazali determinację, wytrzymałość, ogromną wolę walki i umiejętności.

To był najcięższy pojedynek w mojej karierze – takie wyznanie z ust 41 zwycięzcy musi coś znaczyć. – Moim marzeniem jest odzyskać pas mistrzowski – jeszcze przed walką mówił Rua. Po przegranym pojedynku, to marzenie będzie musiało zostać odłożone w czasie, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że jeszcze jedna walka o tytuł Shogunowi się po prostu należy.

Na tym pojedynku emocje na UFC 139 się jednak nie skończyły. W drugim pojedynku wieczoru dwóch weteranów – Wanderlei Silva oraz Wietnamczyk Cung Le – stoczyło bardzo emocjonującą i efektowną walkę. Zwycięzcą okazał się Brazylijczyk, który znokautował rywala w drugiej rundzie. Jednak w pierwszym starciu to Azjata był bliższy zwycięstwa. Zasypywał przeciwnika kopnięciami z obrotu i celnie uderzał. Silva przetrwał tę nawałnicę, a tuż przed końcem drugiego starcia zadał celny high-kick, poprawił podbródkowym, a później dopełnił formalności w parterze – zasypał rywala młotami, cepami i kolanami. – Dziękuję Bogu za to zwycięstwo – powiedział po walce.

W pojedynku Brian Bowles vs Urijah Faber poznaliśmy następnego rywala mistrza – Dominicka Cruza. Faber nie dał szans swojemu rywalowi i od pierwszej rundy dominował. Zadawał serie ciosów, na które rywal odpowiadał tylko pojedynczymi, do tego miał bardzo efektowne obalenie. W drugim starciu efektownie zaatakował podbródkowym, który zamroczył rywala. Założenie gilotyny okazało się formalnością i w taki sposób zakończył się ten pojedynek. – Dominicku Cruzie, możesz przede mną uciekać, ale i tak cię znajdę – powiedział po walce zwycięzca. Chyba czeka nas rewanż. W UFC 132 Faber już raz walczył z Cruzem. Wówczas przegrał przez decyzję. Jaki będzie wynik następnego pojedynku?

W kolejnym starciu Duńczyk – Martin Kampmann pokonał na punkty Ricka Story’ego. Amerykanin dobrze zaprezentował się właściwie tylko przez pierwsza minutę walki. Wówczas zadał kilka groźnych ciosów, a jeden z nich mocno rozciął łuk brwiowy rywala. Później to jednak Kampmann kontrolował przebieg starcia. Story z każdą próbą zadania ciosu tracił na dynamice. Duży zaskoczeniem był werdykt, bo jeden z sędziów uznał, że 29:28 powinien wygrać Story. Dwaj pozostali jednak punktowali zgodnie z przebiegiem walki – pierwszy wskazał rezultat 29:28, a drugi 30:27 dla Kampmanna.

W pojedynku Stephana Bonnara i Kyle’a Kingsbury’ego rozstrzygnięcie nastąpiło w parterze. Co prawda zwycięzca – Bonnar – nie przeprowadził żadnej akcji kończącej, ale jego aktywna i dominująca postawa przekonała sędziów, że to on powinien być zwycięzcą. Wszyscy wskazali go jednogłośnie jako zwycięzcę, a jeden z punktujących rozstrzygnął walkę w stosunku 30:25.

Organizatorzy postanowili uznać aż dwa starcia za najlepsze walki wieczoru. Bonusem w postaci 70 tysięcy dolarów zostali nagrodzeni – jak łatwo się domyślić – Mauricio Rua i Dan Henderson oraz Wanderlei Silva i Cung Le. Za najlepsze poddanie wieczoru uznano gilotynę Fabera na Bowlesie. Najlepszym nokautem popisał się Michael McDonald, który w preliminary card pokonał Alexa Soto z Meksyku.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.