Ostatnia prosta przed walką z Witalijem Kliczko rozpoczęta. Co tam u pana?
Mija właśnie sześć tygodni jak trenuje, do 31 sierpnia zostało jeszcze trzy i pół tygodnia i to będzie koniec przygotowań. Jestem zdrowy, a to jest najważniejsze. Sparingi przebiegają pomyślnie. Jestem szybki, poruszam głową, nie stoję w miejscu. Także mój trener Roger Bloodworth jest ze mnie i z naszej pracy zadowolony. Kondycja jest jak najbardziej w porządku, więc mam nadzieję, że na 10 września będę optymalnie przygotowany.
A nie jest Pan trochę zmęczony. To chyba najdłuższe Pana przygotowania w karierze.
Na pewno regulujemy tempo. To jest tak, że dzisiaj mam na przykład trening dwa razy, a jutro będę miał pewnie jeden. Wcześniej było tak, że jak przez dwa tygodnie cały czas miałem po dwa razy zajęcia, to Roger w sobotę robił mi odpoczynek albo spacer. Nie da się tak przez miesiąc albo dwa pracować na 100 %, jestem tylko człowiekiem.
Dostanie Pan jeszcze jakiś dużych sparingpartnerów?
Mam teraz dwóch takich i to są wysocy chłopcy: Deontay Wilder i Malik Scott. Jeszcze ktoś podobnych gabarytów ma przyjechać w przyszłym tygodniu. Mamy wymagających sparingpartnerów i na pewno dają mi oni dużo.
Szykujecie z trenerem niespodzianki na Kliczkę?
Żadnych zmian nie można robić, bo jest to za poważna walka, ale w każdym razie każdego dnia uczę się czegoś, eliminuję błędy. Staram się być luźny, unikać ciosów. Wszystko jest w porządku.
Nie do końca jest pewne, czy stadion we Wrocławiu będzie gotowy na Pana walkę. Nie obawia się Pan, że pojedynek się przez to nie odbędzie?
Nie, z tego, co wiem, stadion będzie w pełni ukończony. Może nie wszystkie drogi dojazdowe będą funkcjonować, ale obiekt ma być gotowy.
Niedawno podczas walki Kliczko-Haye na stadionie było zimno. To może mieć jakiś wpływ na Pana pojedynek?
Wszystko wokół ringu będzie zabezpieczone, więc nie ma obawy, że pogoda przeszkodzi. Zresztą, przeważnie w Polsce wrzesień jest nawet ładniejszy niż sierpnień i lipiec. Tak przynajmniej było w ostatnich latach, mam nadzieję, że opatrzność da nam dobrą pogodę.
Jest już jakiś stres przed mistrzowską walką?
Wiem, że trenuję bardzo ciężko. Na pewno emocje przyjdą przed samą walką i to jest nieuniknione. Ja zawsze jestem jednak mocnej psychiki i wiary. Wierzę, że Pan Bóg da mi siłę, aby wyjść do ringu i zwyciężyć. To jest moje zadanie.
Jak będą wyglądały ostatnie dni przed wrocławską galą?
Przyjeżdżam 1 września. Będę trenował bardzo lekko, pojawią się spacery. Chodzi o to, aby przystosować się do polskiego czasu. Dlatego też całe przygotowania zaczęliśmy o wiele wcześniej, by ostatnie dni łapać tylko świeżość.
Widział Pan ostatnie walki Mariusza Wacha i Artura Szpilki. Jak wrażenia?
No wygrali koledzy, to dobrze. Gratuluję im i życzę pomyślności. Przecież jesteśmy Polakami. Niech trenują i robią swoją robotę.
Ale mają jakąś przyszłość w wadze ciężkiej?
Każdy ma jakąś szansę. Trzeba pracować, ale nie jest to łatwe, aby przebić się szybko na sam szczyt. Przecież ja jestem na zawodowstwie od 1999 roku i cały czas się czegoś uczę. Pojawiają się nowi ludzie, to nie jest takie proste, w rok czy dwa i osiągnąć najlepsze wyniki. To nie w tym sporcie.
Zdziwiła Pana próba samobójcza Krzysztofa Włodarczyka?
Ja tam nie wierzę w to, co piszą. Życzę mu, aby wrócił do sportu, bo to, co robi na ringu to jest najlepsze w jego życiu. A jak jest naprawdę, to trudno mi się jednak wypowiadać, bo to, co mówią ludzie, a rzeczywistość może być zupełnie inna.
rozmawiał Krzysztof Srogosz portalu Eurosport.pl