Dzisiaj Mariusz Wach (31-1, 17 KO) wylatuje do Kazania, gdzie w najbliższą środę zmierzy się z Aleksandrem Powietkinem (29-1, 21 KO). Pojedynek będzie częścią znakomicie zapowiadającej się gali, która organizowana jest przy okazji obchodów rosyjskiego dnia jedności narodowej.
– Nie będę zbyt uprzejmy. Zamierzam zepsuć Rosjanom ich święto. Trenuję na sto procent, żeby w Kazaniu zszokować świat. Sasza to złoty chłopak rosyjskiego boksu, ale 4 listopada ktoś głodny zwycięstwa stanie mu na drodze – mówi odważnie Wach, który do pojedynu z Powietkinem trenował przez kilka tygodni w Zakopanem.
– Skoro jadę tam jako mięso armatnie, to na punkty i tak nie dadzą mi wygrać, więc zostaje wygrana przez nokaut. To możliwe – przekonuje „Wiking”, który w tym roku zanotował już dwie wygrane.
– Gdybym nie wierzył w taki wynik, nie wydawałbym setek tysięcy na przygotowania, nie wylewałbym na treningach litrów potu. Pojechałbym tylko po pieniądze. Ja jednak wierzę w zwycięstwo. Zobaczycie, że to nie jest moja ostatnia wielka walka – podsumowuje Wach.
źródło: „Super Express”