Artur nie jest złym chłopakiem, tylko został trochę zepsuty przez ludzi, którymi się otacza. Nie jest jeszcze za późno, by trochę ochłonął. Przyda mu się to w życiu i na ringu – pisze Dariusz Michalczewski dla „Faktu” i „PS”.
Przeczytałem właśnie, że Artur Szpilka nie będzie boksować w czerwcu podczas gali w Rzeszowie, bo nie dogadał się ze swoimi promotorami. Jeden z nich – Piotr Werner – przyznał, że oczekiwania Szpili były większe niż ustalenia kontraktowe. Czyżby pięściarzowi sodówa uderzyła do głowy?
Przypominam, że Artur ostatnią walkę przegrał. Jak widać, niczego go to nie nauczyło. Ja na miejscu jego promotorów kazałbym mu odrobić pracę domową, a polegałaby ona na napisaniu tysiąc razy słowa: POKORA!
Wiem, że jeśli człowiek nie ma w sobie pokory, niczego w życiu nie osiągnie. W sporcie jest to wyjątkowo ważne. Szpilka o tym zapomina. Jest mocny w gębie, a nie powinien wychodzić przed szereg. W życiu obowiązują pewne zasady i warto je stosować.
Artur nie jest złym chłopakiem, tylko został trochę zepsuty przez ludzi, którymi się otacza. Nie jest jeszcze za późno, by trochę ochłonął. Przyda mu się to w życiu i na ringu. Ma teraz trochę czasu do następnej walki, bo dojdzie do niej dopiero jesienią, niech więc skoncentruje się na treningu, na poprawianiu swoich umiejętności, a nie na stawianiu żądań i gadaniu głupot.
Tyle o Szpilce. Na drugim biegunie znajduje się Bernard Hopkins, jeden z najwspanialszych bokserów w historii. Właśnie zdobył swój kolejny mistrzowski pas – w wieku 49 lat! To jest dopiero kozak! Amerykanin jest starszy ode mnie o trzy lata, a nadal walczy. Tylko go podziwiać. Widać, że ciągle go to bawi.
Ja miałem już dość pięściarstwa pod koniec kariery. Boksowałem 25 lat. Cały czas o tym myślałem. Psychicznie to było trudne do wytrzymania. Marzyłem o dniu, w którym wstanę i nie będę musiał się zastanawiać, jaki pojedynek mnie czeka. Dlatego, gdy już postanowiłem, że kończę karierę, nic nie mogło mnie od tego pomysłu odwieść. Namawiali mnie różni ludzie, ale gdy powiedziałem dość – wiedziałem, że tego nie zmienię.
Na koniec kilka słów o Mateuszu Masternaku. Na przełomie czerwca i lipca ma stanąć do walki o pas WBA Interim wagi junior ciężkiej z Ilungą Makabu. Cieszę się, że po porażce z Grigorijem Drozdem dostał kolejną szansę. Wiem, że z tamtej przegranej wyciągnął wnioski, nabrał pokory, i mam nadzieję, że będzie gotów na to, aby pokonać Makabu. Trzymam za niego kciuki, choć staram się nie wiązać zbyt emocjonalnie. Wystarczy mi tych emocji, które miałem przez tyle lat. Teraz jestem zwykłym kibicem.
www.przegladsportowy.pl