Ciepły weekendowy wieczór nie był sprzymierzeńcem pięściarzy uczestniczących w zawodach bokserskich w podwarszawskich Łomiankach. Na szczęście bracia Patryk Brzeski (2-0, 0 KO) i Marcin Brzeski (5-0, 3 KO), obaj walczący w kategorii ciężkiej, cieszą się w tym mieście dużą sympatią i kilka setek widzów pojawiło się w znanej z wcześniejszej imprezy Babilon Promotion hali ICSD. Tym razem organizatorem była debiutująca na bokserskim podwórku Fundacja Splotu Ramiennego, która wzięła braci pod swoje skrzydła. Gala nie pozbawiona była błędów typowych debiutantom, jednak kilkudziesięciominutowe opóźnienie publiczność przyjęła pobłażliwie. Nikt nie protestował, widzowie cierpliwie oczekiwali na sportowe wydarzenia. Rywale polskich profesjonałów nie należeli do wybitnych pięściarzy, ale trudno się dziwić organizatorom wyboru: Marcin swoją ostatnią walkę stoczył przed ponad rokiem, od debiutu Patryka minęło blisko 11 miesięcy.
Wydawało się, że pojedynek Marcina nie potrwa długo. Występujący na niemieckiej licencji otłuszczony Muslim Benkacimi (1-2, 0 KO) wyglądał raczej na wojownika sumo, ale zastosowana przez niego taktyka; boksowanie na wstecznym biegu, za szczelną gardą oraz próby skrócenia dystansu w sprzyjających okolicznościach, pozwoliła mu przetrwać cały czterorundowy dystans. Swoją pasywną postawą doprowadzał Marcina do pasji, Polak odkrywał się, prowokował Muslima do aktywności, ale bezskutecznie; Benkacimi nie przyjechał do Łomianek przegrać przed czasem. I ów plan – porażka na punkty – udało mu się zrealizować. Punktowe zwycięstwo Marcina nie podlegało najmniejszej wątpliwości.
Rywal Patryka, Węgier Marlon Szabo (1-4, 1 KO), boksował z dużą ambicją i agresją – takim stylem próbował zminimalizować swoje ogromne braki techniczne. Jego akcje ofensywne były nieskoordynowane, żywcem wyjęte z ulicznych bójek czy piłkarskich „ustawek”, miały niewiele wspólnego ze sztuką pięściarską. Ale przetrwał, bo oprócz wspomnianych wyżej cech posiadał jeszcze jedną: dużą odporność na ciosy. Przeboksowanie całego dystansu zawdzięcza również Patrykowi, który nie wykorzystał kilku okazji do zakończenia walki przed czasem, co jest zapewne przyczyną dużej przerwy od boksowania, małej ilości sparringów, toczonych zresztą wyłącznie z… bratem. Zwycięstwo Patryka widownia przyjęła spontanicznymi owacjami.
Bracia Brzescy trenują w łomiankowskim Leonidasie. Przez krótki czas ich karierą zajmował się Jarosław Soroko, który niestety na pewien czas pożegnał się z boksem. Obecnie przygotowują się do walk sami i choć krążące opinie, iż nie grzeszą pracowitością, należą już – miejmy nadzieję – do przeszłości; obaj wykazali dobrą postawę, w ich poczynaniach widać było głód boksowania, to trudno im będzie kontynuować karierę bez trenera i doświadczonego menedżera, który pokierowałby ich pięściarskim rozwojem. Nie mamy w tej kategorii wagowej nadmiaru klasowych zawodników, może więc warto by zainteresować się braćmi Brzeskimi i ich sportową karierą. A może o drugiej szansie dla Brzeskiego pomyśli szef Husarii Jarosław Kołkowski?…
Wcześniej odbyło się kilka walk amatorskich, które w ringu prowadził b. wicemistrz olimpijski Paweł Skrzecz, a najciekawszy pojedynek stoczyli pięściarze z nowodworskiego Championa, medaliści mistrzostw Polski juniorów z Nowej Dęby – mistrz Norbert Borzęcki i pokonany przez niego w finale Mariusz Tobiasz. Rewanżowe spotkanie wygrał również minimalnie Borzęcki.
źródło: Krzysztof Kraśnicki/ringpolska