STSport

W ostatnich latach świat sportów walki, zwłaszcza w kontekście tzw. freakfightów, przesunął granice tradycyjnej rywalizacji sportowej. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych zestawień, które przyciągnęło uwagę zarówno fanów, jak i krytyków, jest starcie „policjant vs. ulicznik”. Takie pojedynki budzą wiele pytań – nie tylko o poziom sportowy, ale także o to, czy promocja tego typu walk w ogóle ma sens.

Promocja konfliktów zamiast sportowych wartości?
Zderzenie byłego funkcjonariusza Piotra Hallmanna, zawodnika z doświadczeniem w UFC, z reprezentantem ulicznego środowiska wywołało niemałe kontrowersje. Często takie zestawienia bazują na silnych emocjach, przyciągając widownię poprzez sztucznie wykreowane konflikty, zamiast promować prawdziwe wartości sportowe – jak technika, dyscyplina i fair play. To w końcu starcie policjant kontra ulicznik, czyli dwóch diametralnie różnych grup społecznych, od lat funkcjonujących po przeciwnych stronach barykady. W ten sposób, organizatorzy freakfightów nie tylko eskalują napięcia, ale wręcz wprowadzają atmosferę rywalizacji między grupami społecznymi.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy freakfighty sięgają po skrajne emocje, aby zwiększyć zasięgi i zainteresowanie. Jednak takie decyzje podważają powagę sportów walki, które same w sobie powinny bazować na zasadach sportowej rywalizacji, a nie podsycaniu społecznych konfliktów.

Wizerunek służb mundurowych pod znakiem zapytania
Problem ten dotyka również wizerunku służb mundurowych. Piotr Hallmann, biorąc udział w takich zestawieniach i prezentując się jako były policjant, jednocześnie promuje swoją przynależność do tego środowiska, co może negatywnie wpływać na postrzeganie policji w społeczeństwie. Mundurowi mają bowiem nie walczyć na arenach freakfightowych, ale chronić porządek i prawo. Występ Hallmanna w roli „policjanta” może nieść ze sobą niewłaściwy przekaz – że takie zachowanie i wchodzenie w konfliktowe role jest normalne i akceptowalne. Czy to rzeczywiście dobry sposób na promocję? Trudno oprzeć się wrażeniu, że zamiast budować pozytywny wizerunek i podkreślać profesjonalizm mundurowych, tego typu występy jeszcze bardziej pogłębiają negatywne stereotypy związane z policją.

Zarobki a wartości sportowe
Nie da się ukryć, że freakfighty oferują zawodnikom spore zarobki, zwłaszcza w porównaniu z klasycznymi walkami MMA czy bokserskimi. Dlatego wielu sportowców, nawet tych, którzy mieli na koncie zawodową karierę, decyduje się na udział w tych widowiskach, rezygnując z prawdziwych wartości sportowych na rzecz szybkich pieniędzy. W tym przypadku nie chodzi już o walkę z przeciwnikiem na równym poziomie, ale o przyciągnięcie uwagi masowej widowni poprzez spektakl i kontrowersje.

Ostatecznie pozostaje pytanie: czy takie zestawienia jak „policjant vs. ulicznik” mają miejsce w sporcie? Tradycyjni fani sportów walki, tacy jak MMA czy boks, z pewnością mogą czuć się rozczarowani kierunkiem, w jakim podąża ta część przemysłu. Freakfighty coraz częściej stawiają na widowisko, a nie na sportową rywalizację, co może sprawić, że prawdziwi sportowcy będą marginalizowani. Zamiast promować talent, dyscyplinę i technikę, organizatorzy freakfightów wolą sięgać po kontrowersje i sztucznie wykreowane konflikty. Chociaż takie wydarzenia przyciągają widownię i generują zyski, to ich wpływ na długofalowy rozwój sportów walki pozostaje wątpliwy. Promowanie konfliktów społecznych i przedstawianie zawodników jako przedstawicieli różnych grup, zamiast jako sportowców, może prowadzić do zubożenia wartości, które kiedyś definiowały te dyscypliny.

Zestawienie „policjant vs. ulicznik” w freakfightach to kolejny krok w kierunku tworzenia spektaklu, który coraz mniej ma wspólnego ze sportem, a więcej z kontrowersyjną rozrywką. Choć generuje to ogromne zyski i przyciąga uwagę mas, to niestety odbywa się to kosztem sportowych wartości. Czas pokaże, czy tego typu podejście do sportów walki nie doprowadzi do ich dalszej degradacji w oczach zarówno zawodników, jak i widzów.

foto:facebook/Piotr Hallman

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.