STSport

Tuż przed galą KSW 32: Road to Wembley, porozmawialiśmy z mistrzem wagi półśredniej o nietypowej pracy zawodnika MMA. 

Borys Mańkowski

Ludzie widzą cię zazwyczaj przez dziesięć, piętnaście minut w klatce, nie wiedząc zbyt wiele o tym co robisz poza czasem gdy występujesz na galach. Nie mają świadomości jak na co dzień wygląda twoja praca, która, co tu dużo mówić, jest dość nietypowa. Nie chodzisz do biura na osiem godzin. Nie masz normalnych wolnych weekendów. Czy myślisz, że można tę pracę porównać do jakiegoś innego zawodu? 

Raczej byłoby ciężko porównać. Jeśli już, to może do innej dyscypliny sportowej. Nie można porównać z innymi zawodami, bo żadna praca nie polega na tym, co my robimy i nie jest nawet do tego podobna. 

A zastanawiałeś się kiedyś jakby to było chodzić do biura na osiem godzin? 

Tu cię zaskoczę, tak, zastanawiałem się. Z jednej strony to byłoby na pewno coś bardzo uciążliwego, a z drugiej strony mogłoby być łatwiejsze. Teraz chodzę dwa razy dziennie na trening i to są jakieś cztery godziny, które spędzam na sali. Czyli połowę z tego, co inni przepracowują w biurze. Tylko tak naprawdę te cztery godziny są nieco bardziej intensywne, żeby nie powiedzieć – przerąbane (śmiech). Muszę jednak ostro zapierniczać, bić się, przyjmować obrażenia – to jest raz. Dwa, że po takim jednym treningu jest się tak wyjałowionym, że nie ma nawet siły na cokolwiek innego i tak naprawdę, później trzeba się cały czas skupiać na tym żeby się jakoś zregenerować i żeby móc nabrać sił do następnego treningu. Kolejna sprawa jest taka, że nawet jeśli skończysz jeden i drugi trening, jesteś w domu koło dwudziestej pierwszej. Osoba pracująca w biurze idzie zwykle na te osiem godzin i kończy o godzinie szesnastej, siedemnastej, czy osiemnastej. Wraca do domu i może np. wypić sobie piwko, zjeść ciacho, zrelaksować się. My nie możemy, bo musimy trzymać dietę, i nie ma pełnego luzu po pracy. Tak naprawdę jedynie miesiąc po walce, jest takim czasem pełnego wyluzowania. Można wtedy sobie w końcu pojeść i popić, to co się lubi. A tak, trzeba cały czas żyć jednak w rygorze treningowym i dietetycznym. Plusem dla nas jest to, że człowiek w biurze musi jednak pracować sporo lat, a tutaj, jeżeli wszystko dobrze pójdzie, a miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie, moja kariera może np. potrwać jeszcze z dziesięć lat. Będę miał wtedy trzydzieści pięć lat i można powiedzieć – idę na emeryturę. Jeśli oczywiście wszystko pójdzie dobrze. Wtedy będę miał czas dla siebie, żeby robić to, na co mam ochotę. 

Czyli można powiedzieć, że pracujesz 24 godziny na dobę. I w zasadzie to, co jednak najbardziej specyficzne w zawodzie fighters, to że narzędziem pracy jest twoje ciało. Czy np. będąc na wakacjach, w sytuacjach bardziej ryzykownych, dajmy na to, chcesz skoczyć na bugee. Czy wtedy myślisz – kurcze może nie warto ryzykować, może naciągnę miesień, złamię nogę? Zrobisz cokolwiek, co spowoduje, że możesz być wyłączony z treningów na pół roku, albo dłużej. Czy masz z tyłu głowy taką myśl? 

Cóż, zapewne powinienem mieć coś takiego z tyłu głowy i o tym myśleć, ale nie mam (śmiech). I gdy jadę gdzieś na wakacje i jest możliwość zrobienia czegoś fajnego, ale też nieco ryzykownego, to jednak to robię. Ja jestem tego zdanie, że gdy jadę na wakacje po walce, to robię to po to żeby mieć luźną głowę, żeby oderwać się całkowicie, żeby np. zjeść cokolwiek, na co będę miał ochotę, żeby wieczorem wypić sobie piwko i w pełni korzystać z tych wakacji. 

Czyli całkowite oderwanie się od rzeczywistości treningowej? 

Tak, o to właśnie chodzi. 

Można powiedzieć, używając biurowej nomenklatury, że żyjesz od projektu, do projektu, a co robisz pomiędzy tymi projektami? Pomiędzy walkami, jednak cały czas pracujesz, cały czas coś robisz. Jak to faktycznie wygląda? 

Trzy miesiące przed walką jestem w okresie mocnego przygotowania. Po każdej walce mam miesiąc luzu, może nie całkowicie od treningu, bo jednak coś tam robię, ale w sumie dwa miesiące w roku, mam większy luzu. Standardowo wygląda to tak: dwie walki w roku, to sześć miesięcy przygotowań, do tego dwa miesiące luzu i cztery miesiące innych treningów. Ten czas pośredni pomiędzy walkami i wakacjami, to jednak cały czas jest trening. Treningi wtedy może nie są tak ciężkie, jak te przed walką, ale jednak nadal są bardzo wymagające i długie, znacznie dłuższe niż te przed walką. Wtedy też skupiamy się na innych zupełnie aspektach pracy. Skupiamy się na technikach, na wyrobieniu siły maksymalnej. Jest wprawdzie inna metodyka treningu, ale trening jest cały czas.

Twoja praca jest głównie pracą fizyczną. Ponoć najlepiej wypoczywać po takiej pracy oddając się gimnastyce umysłowej. A ty jak wypoczywasz? Co robisz żeby oderwać głowę od treningów, od przygotowań i całego wysiłku z tym związanego? 

Wszystko zależy od tego jak bardzo jestem zmęczony. Jeżeli mamy te cztery miesiące, bardziej technicznego podejścia do treningu, wtedy mogę faktycznie jakoś ciekawie zagospodarować wolny czas, czy to czytając książki, grając w gry komputerowe, czy spędzając więcej czas z moją dziewczyną. Jednak wtedy gdy jest ten najcięższy okres, to szczerze powiedziawszy nie mam nawet siły żeby robić cokolwiek, ledwo mogę wziąć książkę do ręki. Jedyne co wtedy daję radę zrobić po powrocie do domu, to położyć się i obejrzeć film. 

A Borys po godzinach. Czyli twoje ulubione książki, filmy, gry komputerowe? 

Nie mam jakiś ulubionych, różne rzeczy więc wpadają mi w ręce. Obecnie z racji tego, że jestem przed walką poczytuję sobie biografię Muhammada Aliego, żeby pozostać w trybie sportowym i motywować się. Za to z gier, ostatnio np. grywałem w Wiedźmina, bo generalnie lubię gry typu RPG (przyp. red. role playing games). 

W twojej pracy bywa ciężko. Pojawia ci się czasami w głowie myśl – cholera mam dość, chciałbym rzucić tę robotę? 

Nie, na szczęście, nie (śmiech). Ale jeżeli miałbym i miałbym wybrać inną pracę, to… nie widzę dla siebie żadnego innego zajęcia. Jedyną pracą jaką mógłbym wykonywać, taką pracą marzeń, ale na razie jest to nie do zrealizowania, to na pewno coś związanego z podróżami po świecie. Wtedy pewnie musiałbym jednak mieć jakiś swój własny program telewizyjny, jak Cejrowski (śmiech). 

Twoja praca jednak w jakimś stopniu wiąże się z podróżowaniem. 

Tak, ale to nie jest podróżowanie o jakim marzę. Takie będę mógł zrealizować dopiero po zakończeniu kariery sportowej. 

Na koniec coś kulinarnego. Gdy przychodzi ten moment, że faktycznie masz luz i wakacje, bez rygoru żywieniowego, czym się wtedy zajadasz, na co masz ochotę? 

Po walce, gdy mam miesiąc odpoczynku, najchętniej zajadam wszystko, co jest związane z węglowodanami prostymi (śmiech), czyli pizza i ciasta. I tu nawet nie chodzi o to, żeby nagle objadać się tym jak bąk, ale żeby móc po obiedzie na spokojnie zjeść sobie ciasto z lodami. Takie coś zawsze chodzi mi po głowie. 

Zatem życzę dużo słodkości po 31 października. Dzięki za rozmowę i powodzenia w trakcie KSW w Londynie. 

Dzięki również. 

źródło:KSW
  

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.