Pierwszy krok bokserski to fajna sprawa. Naprawdę – możliwość stoczenia swoich pierwszych walk w życiu, wyrównany poziom, ogromne emocje (często jest ich nadmiar), liczna widownia, niezła popularność jak na regionalne warunki … No właśnie – regionalne. Tutaj zaczynają się schody, jak zróżnicować poziom rozgrywki lokalnej od większych imprez – grand prix, pucharów czy memoriałów.
Nie chodzi nawet o aspekt czysto materialny, choć niewątpliwie organizator owego dużego przedsięwzięcia musi wykazać się znajomością logistyczną( dyplomy, medale, asortyment, wynajem hali, zapewnienie atrakcyjności). Zabrzańscy bokserzy stanęli dziś do walk z przeciwnikami klasy międzynarodowej. Ringowi artyści z Alzey czy Homberga pokazali Nam nie tylko obecne miejsce Walki Zabrze w bokserskim świecie – wytyczyli zabrzańskim dzieciom kierunek w, którym powinni pójść, a właściwie po części utwierdzili Ich – idą w dobrą stronę. Z pomocą zagranicznych mentorów, ścieżka ta stanie się dużo bardziej przejrzysta.
Wspaniały ringowy artyzm, wprawiające w zachwyt wyuczone schematy ringowe, naturalność oraz wykorzystywanie umiejętności wrodzonych, takich jak instynkt, refleks czy po prostu sportowe rozluźnienie to tylko jedna ze składowych niemieckich sukcesów. Do tego dochodzi niezwykły ( w porównaniu z polskim społeczeństwem) humanitaryzm. Otóż to, obserwując zagraniczne ekipy dostrzegłem niezwykłą współpracę każdego z klubów, wzajemną pomoc w rozgrzewce, motywowanie, wspólne strategie meczowe czy po prostu zwykłą ludzką życzliwość. Nie pojmuję tutaj ,,polskości” jako negatywu, w większości przypadków to polscy trenerzy pomagają Nam jak tylko mogą, serdeczność i operatywność także nie jest obca Naszemu bokserskiemu środowisku…
Nie mniej jednak, Memoriał im. J. Krasnożona w Knurowie wyznaczył kierunek rozwoju Zabrzańskiego Boksu. Dosyć podniecania się wygranymi z zawodnikami będącymi na starcie swych przygód z boksem. Zachód, w szczególności Nasi przyjaciele z Niemiec chce dać szansę Zabrzańskiemu Boksowi. A on jest pojętnym uczniem…
Michał Bożęcki i Kamil Ożga swoich walk z Niemcami nie wygrali. W ciągu jednej potyczki z zagranicznym oponentem zebrali jednak takie doświadczenie, jakiego nie zdobyliby w ciągu dziesięciu lokalnych turniejów. Dzisiaj mogę powiedzieć – Zabrzański Boks musnął małym paluszkiem PRAWDZIWEGO boksu. Czas, by lekka styczność zamieniła się w prawdziwy dotyk …
Piotr Zimnowoda