STSport

Jon Jones podczas UFC 140 udowodnił, że nie bez kozery jest najmłodszym mistrzem w historii. Już w drugiej rundzie po duszeniu, którym pozbawił swojego rywala – Lyoto Machidę – po raz kolejny obronił tytuł.

Jones to prawdziwy fenomen. Po raz kolejny swoich nieprzeciętnych umiejętności dowiódł podczas gali UFC 140 w Toronto w Kanadzie. Już na papierze było widać, że niższy o prawie 10 centymetrów pretendent – Machida – będzie musiał dokonać cudu, aby zdobyć pas.

Tego cudu jednak nie było. Co prawda pierwsza runda była dosyć wyrównana. Brazylijczyk, co prawda, przyjął mocno defensywną postawę, ale próbował kontrować, a jeden z ciosów nawet zachwiał mistrzem. Nie zrobiło to jednak na tyle mocnego wrażenia, żeby przestraszyć Jonesa.

Druga runda była jednocześnie ostatnią. Wystarczyło jedno zejście do parteru, aby – po potężnym łokciu – na czole Machidy pojawiło się głębokie rozcięcie. To był początek końca. Ledwie kilkanaście sekund później Jones przyparł do klatki swojego rywala i założył mu bardzo ciasną gilotynę. Przez dobre 15 sekund zaciskał rękę na szyi Machidy, aż do stanu, w którym jego rywal nie był w stanie odklepać, bo stracił przytomność. Sędzia musiał przerwać walkę.

Bił mocno, jest cwany, kopał celnie, czuł dystans – komplementował swojego rywala Jones. Była to jednak tylko kurtuazja, bo tak naprawdę zwycięzca tego pojedynku mógł być tylko jeden. Kto będzie w stanie w końcu pokonać Jonesa? Chyba prędko nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.

Ekscytująco zapowiadał się pojedynek dwóch weteranów wagi ciężkiej – Franka Mira i Brazylijczyka – Minotauro Nogueiry. Walka trwała ledwie 3 minuty i 38 sekund. Pierwszy bliski zwycięstwa był Nogueira. Po jednym z jego ciosów Mira zamroczyło. W tym jednak momencie Brazylijczyk popełnił błąd – zamiast dopaść rywala i zacząć go okładać próbował założyć gilotynę, z której Amerykanin zdołał się wyrwać. Po chwili role się odwróciły. To Mir złapał za rękę przeciwnika i próbował założyć kimurę. Minotauro próbował się wyrwać, dwa razy zawodnicy przetoczyli się po macie, ale w końcu dźwignia została założona. Powtórki pokazały, że podczas tej akcji Nogueira doznał bardzo poważnej kontuzji łokcia. Wyglądało to fatalnie i kto wie, czy nie oglądaliśmy pierwszej porażki Brazylijczyka przez poddanie i ostatniej walki w karierze za jednym razem.

Pojedynek Tito Ortiza z Rogerio Nogueirą również był starciem weteranów i również nie trwał dłużej niż jedna runda. Tym razem jednak to Brazylijczyk okazał się górą. Początek starcia to niemal uliczna bijatyka. Po jednym z ciosów Ortiz zachwiał się na nogach. Od razu wykorzystał to Brazylijczyk. Najpierw potężnym kolanem trafił w splot słoneczny rywala, a później – już w parterze zaczął go niemiłosiernie okładać. Ortiz, co prawda założył szczelną gardę na głowę, ale całkowicie odsłonił tułów. Nogueira wykorzystał, to i z całą pewnością pogruchotał kilka żeber rywalowi. Sędzia musiał przerwać pojedynek – co nie zdarza się zbyt często – właśnie po ciosach na korpus. – Tito to legenda, a ja go pokonałem. Spełniło się moje marzenie – mówił po walce szczęśliwy Brazylijczyk.

Podczas gali nie mieli szczęścia gospodarze zawodów – Kanadyjczycy. Ich dwa pojedynki w main card zakończyły się porażkami.

Niejednogłośną decyzją sędziowską przegrał Claude Patrick. Jego rywalem był Brain Ebersole. Walka była głównie szarpaniną w klinczu – którą jednak kontrolował Amerykanin. Kanadyjczyk, był dwa razy bardzo bliski rozstrzygnięcia pojedynku na swoją korzyść. Chciał zrobić to w swoim stylu – zakładając gilotynę. Ale doświadczony Ebersole dwa razy wyrywał się z morderczego uścisku. Ostatecznie sędziowie punktowali 2 razy 29:28 dla Ebersola i raz 29:28 dla Patricka. Warto odnotować, że było to już 49. zwycięstwo Amerykanina.

Jeden z najszybszych nokautów w historii zobaczyli widzowie podczas pojedynku Chang Sung Junga z Markiem Hominickiem. Walka trwała ledwie 7 sekund. Koreańczyk najpierw uchylił się przed lewym ciosem Kanadyjczyka, a później sam skontrował prawym sierpem, który powalił przeciwnika. Cztery cepy w parterze zakończyły sprawę.

Za najlepszą walkę wieczoru uznano pojedynek Jona Jonesa z Lyoto Machidą. Premią za najlepszy nokaut uhonorowano Chang Sung Junga, a najlepsze poddanie wykonał Frank Mir.

Teraz wszyscy zacierają już ręce na galę UFC 141, podczas której dojdzie do pojedynku Brocka Lesnera z Alistairem Overeemem. To już 30 grudnia.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.