STSport

Nikt nie wie jak to się skończy, ale to nie powód, by wpadać w panikę. Jeśli mówię, że nie boję się koronawirusa, bo jestem jeszcze względnie młody i silny, to nie oznacza, że lekceważę zagrożenie – powiedział Tomasz Adamek w ekskluzywnym wywiadzie z Januszem Pinderą.

– Świat się szybko zmienia na gorsze, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości, choć osobiście tego aż tak tego nie odczuwam. Mam gdzie mieszkać, lodówka jest pełna, można pójść do sklepu i ją uzupełnić jak zajdzie taka potrzeba. Mogę też wyjść na spacer i pobiegać, jeśli mam ochotę. Obaw jednak jest coraz więcej. Jeszcze dwa, trzy tygodnie temu wydawało się, że to nie będzie aż tak wielki problem. Niestety każdy kolejny dzień pokazuje, że jest gorzej niż przewidywano. Ja jednak jestem optymistą, wierzę, że kwestią czasu jest, kiedy ludzkość poradzi sobie z koronawirusem. U nas w Kearny, w New Jersey, i tak jest lepiej niż w Nowym Jorku, który mam tuż, tuż, za rzeką, 15-20 minut jazdy samochodem. Wiem jak tam wygląda życie, bo żona Dorota pracuje w jednym z nowojorskich szpitalu na Manhattanie, szwagier też jeździ tam do pracy w jednej z małych firm remontowych. U nas jest spokojniej, nie czuje się takiego zagrożenia. Mam świadomość zagrożenia, co gorsza nikt nie wie jak to się skończy, ale to nie powód, by wpadać w panikę. Jeśli mówię, że nie boję się koronawirusa, bo jestem jeszcze względnie młody i silny, to nie oznacza, że lekceważę zagrożenie. Nie jestem na pierwszej linii frontu, więc nie stykam się osobiście z tym co najgorsze, z ludzkimi tragediami, lecz informacje które z różnych stron napływają, nie są optymistyczne. Na szczęście w moim najbliższym otoczeniu nikt nie jest chory, wszyscy jakoś sobie radzą. Znajomi też jak na razie dobrze funkcjonują, i jak mają taką możliwość, to pracują. Ci, którzy mają swoje firmy jednak już odczuwają skutki tego, co się dzieje– powiedział Tomasz Adamek.

Comments are closed.