Tomasz Adamek (48-2, 29 KO) już w 2014 roku może zostać bokserskim mistrzem świata wagi ciężkiej. I to pomimo faktu odmówienia walki w eliminatorze IBF z Kubratem Pulewem. Wystarczy odpowiednio poprawić ranking w zestawieniu WBC i… poczekać, aż Witalij Kliczko (45-2, 41 KO) zawiesi rękawice na kołek – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.
Federacja WBC jest w tej chwili jedyną, w której Adamek może realnie wywalczyć tytuł mistrza świata. I szansa ta, choć wciąż mała, wydaje się znacznie większa, niż w przypadku drogi po tytuł IBF. Szanse, że Adamek pokonałby najpierw Kubrata Pulewa, a następnie Władimira Kliczkę są bliskie zeru.
Kliczkę, tego starszego, można natomiast ominąć. Witalij stoczy prawdopodobnie w swojej karierze już tylko jedną walkę, z Davidem Haye’em. Będzie jej faworytem i nawet po zwycięstwie zakończy swoją bogatą przygodę ze sportem. O zwakowany pas powalczą wtedy dwaj najwyżej notowani pięściarze w rankingu WBC.
Adamek zajmuje w nim na chwilę obecną dopiero 11. miejsce, ale jeśli pokona dwóch wyżej notowanych rywali, stanie się kandydatem do walki o tytuł. Realny plan Polaka to walka w maju z Tonym Grano i następnie jesienią z Jonathanem Banksem. Później zostałoby już „tylko” pokonanie lepszego z planowanego od dawna pojedynku numeru 1 i 2 – Chrisa Arreoli z Bermane Stivernem. W żadnej z tych walk Adamek nie byłby faworytem, ale ścieżka ta wydaje się łatwiejsza od tej zawierającej nazwisko Kliczko…
Autor: Przemysław Osiak, „Przegląd Sportowy”