Już jutro w walce wieczoru na gali UFC on Fox zmierzą się Rashad Evans z Philem Davisem. Ten pierwszy jest o wiele bardziej doświadczony i jest przekonany, że wygra. Według niego przemawiają za nim nie tylko umiejętności, ale również charakter przeciwnika. – Davis nie ma instynktu zabójcy! – mówi.
Były mistrz, Evans, jest uważany za zdecydowanego faworyta pojedynku. Wielu komentatorów ocenia, że Phil Davis został rzucony na zbyt głęboką wodę – jego zawodowa kariera trwa dopiero trzy lata. Inaczej tę sytuację ocenia szef UFC, Dana White. – Jest niepokonany, ma 9 zwycięstw i ani jednej porażki. To chyba wystarczy za rekomendację – przekonywał podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Rashad Evans czuje się jednak pewny. – Widziałem Davisa na otwartym treningu. Nie wyglądał na zbyt pewnego siebie. Prawda jest taka, że to dla niego za wysokie progi. Wyjdzie w sobotę do oktagonu, da dobry show, przegra, spadnie tam gdzie jego miejsce i za rok czy dwa wróci do walk na najwyższym poziomie – komentuje.
Były mistrz widzi jeszcze jeden problem u Davisa. – Phil to miły gość. Nie wojownik. Jest sportowcem, świetnym atletą, ale nie wojownikiem. To delikatny i ciągle uśmiechnięty człowiek. Brakuje mu nie tylko doświadczenia, ale również instynktu zabójcy. No i nie dostał nigdy ciosów od Chucka Liddella czy Rampage’a Jacksona – komentował Evans.
Phil Davis podchodzi do tego wszystkiego bardzo spokojnie. – Możecie mi wierzyć lub nie, ale nie przejmuje się tym, co mówi Evans. Jest zawodowym sportowcem i musi mówić pewne rzeczy do mediów, żeby ludzi później chcieli oglądać jego walki. Ja też jestem sportowcem i biję się z nim tylko dlatego, że to zawody sportowe. Jestem miłym gościem, nie biję przypadkowych osób na ulicy. Rashad Evans chyba to robi… – zakończył uszczypliwością.
Kto zwycięży? Prawdziwy wojownik z instynktem zabójcy czy miły gość? Odpowiedź – wbrew pozorom – wcale nie jest oczywista.