STSport

5 listopada w sobotę odbyła się historyczna gala MMA w Polsce zorganizowana przez nową federację MMA Attack. Podczas walki wieczoru skompromitował się jeden z bohaterów tego pojedynku Marcin Najman poddając się z powodu obitego piszczela.Walkę obserwował Paweł Nastula, który w wywiadzie dla WP skomentował walkę Najman vs.Saleta i wypowiedział się na temat organizacji MMA Attack.

Paweł Nastula

Paweł Nastula

 

W piątek wieczorem był pan obecny na Torwarze na gali MMA Attack. Jak oceni pan jej organizację i poziom sportowy?

Organizacja była super! Muszę przyznać, że wyrasta nam mocna federacja. Powiem szczerze, że przed tą galą trochę się obawiałem. Tym bardziej, że tydzień wcześniej jedna gala nie wyszła… Natomiast tu organizacja naprawdę była świetna. A walki – z małymi wyjątkami – były na dobrym, a czasami na bardzo dobrym poziomie.

Oprócz walk MMA zaplanowano też walkę Marcina Najmana i Przemysława Salety w formule K-1. Był pan zaskoczony tym, jak się zakończyła? Po wyprowadzeniu kilku kopnięć Najman padł na deski, zwijając się z bólu.

To była dziwna walka (śmiech). Z tego, co rano zdążyłem przeczytać u was na portalu, nie była to złamana noga… Wie pan, jeżeli się wychodzi do ringu czy do klatki, to po prostu walczy się dotąd aż rzeczywiście nie ma się siły albo stanie się coś poważnego. A tu wyszło na to, że było to zwykłe obicie piszczela.

Po walce Przemysław Saleta przeprosił na Facebooku swoich sympatyków, że „nie zdążył oklepać Najmana”, ale „ten poddaje się jak tylko zaboli go nóżka i przyspieszy oddech”. Przychyla się pan do tej opinii?

Tak. Jak już wychodzi się do walki, to walczy się dla kibiców – tych, którzy przychodzą na galę i tych, którzy oglądają ją przed telewizorami. Trzeba walczyć! Ja też wielokrotnie walczyłem z różnymi kontuzjami – mniej lub bardziej poważnymi. Ale to jeszcze nie powód, żeby przerywać walkę. Dlatego zgodzę się z Przemkiem, że nie tak to powinno wyglądać. To, co zrobił Najman, to troszeczkę brak szacunku dla kibiców. Myślę, że chcieliby oni pooglądać tę walkę troszkę dłużej.

Miał pan okazję porozmawiać po walce z Saletą lub Najmanem?

Nie mieliśmy okazji, żeby dłużej porozmawiać. Tylko pogratulowałem Przemkowi.

Czy walcząc na takich galach Marcin Najman pomaga w jakiś sposób w promocji sportów walki?

(śmiech) Każda promocja jest dobra, jeżeli przyciąga kibiców. Myślę, że dzięki walce między Przemkiem a Najmanem wokół gali był duży szum i dużo się o tym mówiło. Jeżeli rzeczywiście dobrze się to sprzedaje i cała gala na tym zyskuje, to jestem za. Choć oczywiście powinny być pewne granice tego wszystkiego.

Marcinowi Najmanowi nie sposób odmówić talentów medialnych. Czy biorąc pod uwagę to, jakim jest showmanem, można powiedzieć, że jest na tego typu galach potrzebny?

Nie wiem, czy jest potrzebny. Jeżeli jednak organizatorzy gal chcą, żeby walczył, to niech walczy. Jeżeli człowiek tego chce i dostaje propozycje, to nie można mu przecież tego zabronić. Tylko mówię: nie powinno to wyglądać tak, jak w piątek, bo to nie są szachy tylko twardy sport. Jakieś obtarcia, drobne kontuzje, czy nawet złamania palców nie powinny sprawiać, że zawodnik się poddaje. Ja też walczyłem raz ze złamanym palcem, a mimo to, nie przerywałem walki.

Rozmawiał Michał Bugno, Wirtualna Polska

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.