W sylwestra w 2014 roku doszło do tragedii na Bielanach w Warszawie, podczas, której intruktor Karate Kyokushin, wicemistrz Polski Robert W. zabił cięciem japońskiego miecza swojego ucznia. Robert W. jak podawały media był pod wpływem alkoholu. W sprawie tej polski wymiar sprawiedliwości podjął szereg błędnych decyzji, krzywdzących rodzinę zabitego, które sprawiły, iż zabójca jest od dawna na wolności Co to były za decyzje?
Zacznijmy od początku. Kim był Robert W? Jak doszło do tej tragedii?
Robert W. pochodził z Suwałk. Do Warszawy przyjechał na studia w wieku 19 lat i zatrudnił się, jako instruktor w Bielańskim Klubie Karate Kyokushin. Został wicemistrzem Polski w Karate Kyokushin i zdobywcą Pucharu Polski. Jego kariera zawodnicza, jak twierdzi nasz informator załamała się po kontuzji zerwania wiązadła krzyżowego w kolanie, podczas treningu kadry narodowej w Zakopanem. Po tym wydarzeniu, jak mówi nasz anonimowy rozmówca, w życiu Roberta pojawił się alkohol i nieobyczajne prowadzenie się. W roku 2006 Robert W. postanowił odłączyć się w mocno negatywnej atmosferze od Bielańskiego Klubu Karate Kyokushin i otworzył Fight Club HIKSON Karate Kyokushin. Z poprzedniego klubu wyprowadził szereg osób, które rozpoczęły zajęcia, w jego nowym dojo.
W tym samym roku próbował wrócić do startów w turniejach, ale poza jedym sukcesem odnotowywał niemal same porażki, co spowodowało, jak twierdzi nasz informator, narastającą u niego frustrację i nienawiść do świata.
-Praktycznie wszyscy dorośli uczniowie i przyjaciele odeszli od niego i zerwali kontakt. Robert był wyniosły i zadufany w sobie. Nikogo nie słuchał i nie liczył się ze zdaniem innych. Często też nadużywał alkoholu.– powiedział nasz rozmówca.
To właśnie doprowadziło do tragedii. Podczas imprezy sylwestrowej, którą zorganizował w swoim domu, Robert W. chwycił nagle za miecz samurajski i zaczął się nim popisywać, wymachując we wszystkie strony. W pewnym momencie trafił swojego 40-letniego ucznia w plecy, a ostrze miecza wbiło się na prawie 40 centymetrów w ciało ofiary i doprowadziło do krwotoku wewnętrznego. Lekarze, którzy przybyli na miejsce ratować życie rannego byli bezradni.
Najbardziej bulwersującą w tym wszystkim sprawą jest to, że sąd mimo wniosków prokuratury nie zdecydował się na tymczasowe aresztowanie podejrzanego, któremu wcześniej przedstawiono zarzuty za, które groziło mu do 12 lat pozbawienia wolności. Zabójca otrzymał tylko zakaz opuszczania kraju i dostał dozór policyjny. Sąd uznał, iż nie stanowi on zagrożenia i nie będzie uciekał. Kolejnym niezrozumiałym faktem działania wymiaru sprawiedliwości było to, iż Robert W. za zabicie drugiego człowieka, po wyroku trafił do więzienia tylko na 4 lata. Większe kary ludzie odsiadują za kradzieże, czy włamania.
Obecnie, jak się dowiedzieliśmy Robert W. mieszka na Wilanowie i przyjmuje uczniów na zajęcia indywidualne. Zajmuje się też modą i stara sie o trzeciorzędne role w niszowych serialach. Znaleźliśmy jego profil na jednej ze stron zajmujących się castingiem, gdzie reklamuje się, jako modny aktor, artysta sztuk walki:
„Jestem absolwentem AWF Warszawa. Interesuje sie aktorstwem, podkładaniem glosu, moda, sportami walki.”
Ciekawe, co czuje rodzina zabitego przez niego człowieka, widząc jak Robert W. po drobnym wyroku bawi się dokonale na wolności? Czy Robert W. kiedykolwiek przeprosił rodzinę zabitego przez niego człowieka? Czy wyraził prawdziwą skruchę? Czy próbował zadośćuczynić im wyrządzoną krzywdę?