W ostatnią sobotę najprawdopodobniej ostatni raz widzieliśmy w akcji jednego z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych zawodników sportów walki – Chorwata, Miriko Filipovicia. Jego trwająca ponad 15 lat kariera zakończyła się zwycięstwem na Rayem Sefo podczas gali o wymownej nazwie – Final Fight.
Mirko Filipović dał się na początku poznać w K-1. Zadebiutował w 1996 roku. Na „dzień dobry”, w swojej pierwszej walce pokonał na punkty początkującego wówczas Jerome’a Le Bannera. Jednak prawdziwą gwiazdą stał się dopiero, gdy zaczął występować na legendarnych galach Pride. Walczył tam z najlepszymi Silvą, Antonio Rodrigo Nogueirą, braćmi Jemalianenkami, Joshem Barnettem.
Szczyt swojej kariery osiągnął w 2006 roku. Wygrał wówczas turniej Pride Openweight Grand Prix. W drodze do triumfu odniósł cztery zwycięstwa – wszystkie swoje walki kończył przed czasem. Później zaczął walczyć w UFC – tam wiodło mu się jednak gorzej. W swoim pierwszy podejściu do tej federacji – w 2008 roku – w trzech walkach poniósł trzy porażki i odszedł do DREAM. Tam walczył między innymi z Alistairem Overeemem, ale z powodu zadawania ciosów w krocze przez Holendra Filipović odmówił dalszej walki i walkę uznano za no contest.
W 2009 roku wrócił do UFC – znów wiodło mu się jednak tak sobie. Po gali UFC 137, gdzie poniósł trzecią porażkę z rzędu postanowił definitywnie rozstać się z amerykańską federacją. Wielu myślało również, że ze sportami walki w ogóle, ale jak się okazuje – nie.
W ostatni weekend na gali w Zagrzebiu, w swojej ostatniej walce zmierzył się z nie mniej utytułowanym i znanym Nowozelandczykiem – Rayem Sefo. Widać było, że dla obu zawodników sama możliwość ponownego założenia rękawic i wejścia na ring bardzo wiele znaczyła. Przede wszystkim był to jednak ukłon w stronę publiczności i fanów. Po trzyrundowym pojedynku do góry poszybowały w geście zwycięstwa poszybowały ręce Chorwata. Najprawdopodobniej widzieliśmy to po raz ostatni w historii…
Zapraszamy do obejrzenia kilku najlepszych akcji Mirko „CroCopa” Filipovicia: