STSport

Cztery dni minęły od przegranej walki Andrzeja Gołoty (41-9-1, 33 KO) z Przemysławem Saletą (44-7, 22 KO). W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” mistrz Europy wagi junior ciężkiej Mateusz Masternak (29-0, 21 KO), jeden z ostatnich sparingpartnerów „Andrew” podsumowuje najprawdopodobniej ostatni pojedynek w karierze Gołoty.

– Jak porównałby pan Andrzeja Gołotę z ostatniego sparingu z panem w Warszawie z tym Andrzejem Gołotą, którego oglądaliśmy tydzień później w walce z Przemysławem Saletą w Gdańsku?
Mateusz Masternak:
Sparingi wyglądały dobrze. Przede wszystkim Andrzej dużo pracował na nogach, a w walce nóg kompletnie zabrakło. Andrzej poszedł na wymianę bez szczelnego bloku. Cios za cios. Przemek był trochę bardziej precyzyjny i miał lepszy blok, na który wyłapywał więcej uderzeń. Andrzej liczył na swój refleks, a wiadomo, że szybkości i refleksu z wiekiem zaczyna brakować. Myślę, że to zaważyło na wyniku. Andrzej do samego końca opuszczał ręce. Próbował sprowokować Przemka i skontrować. Niestety, to mu nie wyszło, przeliczył się. Stąd taki efekt.

– Dla Gołoty często najtrudniejszy był sam początek walki. W sobotę problemy dopadły go później.
Pierwsza runda była bardzo obiecująca. Trudno powiedzieć co się stało, bo kryzys nastąpił od drugiej rundy. Cała walka była bardzo widowiskowa i emocjonująca, dlatego obu pięściarzom należą się słowa uznania. Nie wiem, może Andrzej nie miał odpowiedniej rozgrzewki? Gdy zawodnik jest nierozgrzany, a od razu zaczyna boksować w wysokim tempie, to bardzo szybko przychodzi zakwaszenie mięśni. Gdy to następuje, zawodnik wygląda, jakby odcięto go od prądu. Ma się wtedy wrażenie, że brakuje mu kondycji i wszystkiego po kolei. Trudno powiedzieć co miało kluczowe znaczenie. Nogi na pewno. Gdyby Andrzej pochodził na boki, zrobił sobie trochę miejsca… Rywal też nie chodził na nogach. To byłoby dla Przemka dużo bardziej niewygodne. Trudniej byłoby mu ustawić Andrzeja i nie trafiałby tak często. A tak, dużo tych ciosów Przemka dochodziło celu i pomimo tego, że Andrzej nadal jest odporny na ciosy, to jednak w nieskończoność nie da się ich przyjmować.

– Walka w półdystansie musiała się tak skończyć?
Przemek miał niezły blok i wyłapywał te ciosy, natomiast Andrzej w niektórych fazach walki pozostawał bez żadnej obrony i bezkarnie przyjmował uderzenia. To nie mogło się skończyć powodzeniem.

– Gołota nie miał sił podnieść się z desek w szóstej rundzie. Tydzień wcześniej po pięciorundowym sparingu z panem nie wyglądał na tak wyczerpanego. Brak sił był efektem usztywnienia?
Usztywnienie rzeczywiście było. Wiadomo, że gdy mięśnie są napięte, potrzebują o wiele więcej energii i nie ma jak ich dotlenić. Nawiasem mówiąc, jak długo człowiek wytrzyma nie oddychając, bez tlenu? Tak samo w tym przypadku. Gdy mięśnie nie oddychają, nie mają tlenu, to przychodzi zakwaszenie i wszystko się kończy.

– Brak dynamiki w ciosach też był spowodowany spięciem?
Zawodnik usztywniony nie ma nic. Ani szybkości, ani refleksu, ani uderzenia. Sztywny cios jest wolny. Zastanawiam się co się stało, bo Andrzej raczej nie wyszedł do ringu tak bardzo spięty, a pierwsza runda była naprawdę fajna. Chodził lewy prosty, wyglądało to naprawdę dobrze. Od drugiej rundy coś się zmieniło. Czy to była kwestia mocniejszego ciosu, który Andrzej odczuł i wszystko się posypało? Trudno powiedzieć. Na to pytanie mógłby odpowiedzieć tylko sam Andrzej.

– Niegdyś Gołota słynął z tego, że potężne ciosy nie robią na nim wrażenia. W sobotę było o wiele gorzej.
Tak, ale Andrzej i tak pokazał dużą odporność na ciosy, bo przyjął ich faktycznie sporo. A przecież Przemek to kawał chłopa, więc jego uderzenia swoje ważą. Z odpornością Andrzeja i tak nie było więc najgorzej. Wiadomo, że z wiekiem to wszystko się zmienia, ale jak na swój wiek nadal jest dość twardy i odporny.

– Podstawowy błąd był chyba taki, że przyjął styl walki, który odpowiadał Salecie?
No właśnie. Przecież Andrzej w swoich najlepszych latach tak nie walczył. Chodził na boki, ruszał się, a w sobotę stanął naprzeciw rywala i poszedł na wyniszczenie. Akurat tego dnia Przemek okazał się lepszy. Lepiej zniósł ten pojedynek kondycyjnie i chyba też emocjonalnie. Duże gratulacje dla niego, bo w tym wieku naprawdę wspiął się na wyżyny i stoczył kapitalny pojedynek.

Przemysław Osiak, „Przegląd Sportowy”

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.