STSport

Mariusz Wach (27-1, 15 KO), otoczony przez doradców, nie może podjąć żadnej sensownej decyzji, która pozwoliłaby jego karierze ruszyć z miejsca. Po przegranych Tomasza Adamka z Wiaczesławem Głazkowem i Artura Szpilki z Bryantem Jenningsem oraz klapie Andrzeja Wawrzyka w pojedynku z Aleksandrem Powietkinem polską wagę ciężką na arenie międzynarodowej z powodzeniem mógłby reprezentować Mariusz Wach. Mógłby, lecz nie reprezentuje, bo choć od porażki z Władymirem Kliczką minęło już niemal półtora roku, nadal nie doczekaliśmy się jego powrotu na ring.

Dyskwalifikacja, za doping wykryty po starciu z ukraińskim mistrzem świata, skończyła się w lipcu. Wach sparował w Londynie z Davidem Haye’m, a następnie w Moskwie z Aleksandrem Powietkinem. Właśnie tam we wrześniu usługi menedżerskie zaproponował mu Iwajło Gocew, Bułgar znany m.in. ze współpracy z Samuelem Peterem i Shannonem Briggsem. Niedługo potem pięściarz złożył podpis na kontrakcie.

W tym tygodniu 34-letni bokser odrzucił kolejną ofertę swojego promotora Mariusza Kołodzieja. Właściciel grupy Global Boxing proponował walkę na gali, do której dojdzie 17 maja w Koninie. Wach rozpoczął obóz treningowy w Dzierżoniowie (wcześniej ćwiczył i sparował w Las Vegas), ustalił szczegóły z trenerem Piotrem Wilczewskim, po czym… niespodziewanie się rozmyślił.

Gdy rozpoczynaliśmy współpracę w 2010 roku, podjąłem jedną dobrą decyzję. Odizolowałem Mariusza od dziwnego towarzystwa, zaprosiłem do USA i dałem mieszkanie tuż przy Global Boxing Gym w North Bergen. Miał tylko spać i dwa razy dziennie trenować. Robił to i dlatego doszedł do walki z Kliczką. Jeżeli nie wróci do takiej dyscypliny a nadal będzie się obracał wokół różnych doradców, to nie wydarzy się nic dobrego – ocenia Kołodziej.

Pojawiło się przypuszczenie, że przekonany przez Gocewa lub inne osoby ze swojego otoczenia Wach liczy na rozwiązanie umowy z promotorami (jest nim także Jimmy Burchfield, po walce z Kliczką kontrakt został automatycznie przedłużony o pięć lat), jeśli ci przez pewien okres nie zorganizują mu pojedynku.

– Usłyszałem od pana Gocewa, że nie wywiązujemy się z obowiązków. Przykro mi, Mariusz otrzymał kontrakt na styczniową walkę z Bryantem Jenningsem. Zrezygnował. Mógłbym teraz zwlekać pół roku, lecz nie o to chodzi. Możemy współpracować na zdrowych zasadach, a nawet po jednym zwycięstwie Wach mógłby wrócić do rankingów. Po rozmowach z telewizją i promotorami nie zamierzam jednak wychodzić na niepoważnego człowieka, jak w przypadku walki z Jenningsem, gdy po wszystkich ustaleniach Mariusz się wycofał. Niech weźmie się za ciężki trening, bo tylko wtedy trener Piotr Wilczewski będzie mógł określić, czy stać go na poważne wyzwanie – tłumaczy Kołodziej.

Jak udało się nam ustalić, niewiele brakowało, a w ostatnich dniach Wach (w czwartek nie chciał się rozwodzić nad bieżącymi wydarzeniami) rozwiązałby kontrakt… z Gocewem, któremu będzie musiał oddawać określony procent z gaży za każdą walkę. Do akcji miał wkroczyć prawnik, lecz po kolejnej dyskusji z doradcami pięściarz i tym razem się rozmyślił.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.