Najsilniejszy człowiek świata – Mariusz Pudzianowski – zamiast podnosić niebotyczne ciężary wcielił się w rolę detektywa. Nie miał wyboru. Nieuczciwa konkurencja depcze mu bowiem po piętach.
Najsilniejszy człowiek świata – Mariusz Pudzianowski – zamiast podnosić niebotyczne ciężary wcielił się w rolę detektywa. Nie miał wyboru. Nieuczciwa konkurencja depcze mu bowiem po piętach.
– Jest dwóch panów z Łodzi, którzy próbują zbić kapitał na moim nazwisku – mówi oburzony „Pudzian”. – Oni wykręcili już niejeden numer w Polsce, nabierając naiwnych.
Nieuczciwi menedżerowie organizują zawody siłaczy, nazywając je pojedynkiem strongmanów. Rozwieszają na mieście plakaty z wizerunkiem Mariusza Pudzianowskiego. Gdy dochodzi do imprezy, plakaty znikają, a organizatorzy mętnie się tłumaczą, że mistrz nie mógł przybyć, gdyż w ostatniej chwili coś mu wypadło. Publiczność wali na zawody drzwami i oknami, a skoro zapłaciła za bilety to zostaje na nich do końca, choć może czuć się rozczarowana.
– Wszyscy najlepsi ludzie naszej dyscypliny w Polsce, w tym i ja, współpracują tylko z firmą Strong Man Polska, należącą do międzynarodowej federacji. W organizacji podszywającej się pod nas jest jeden zawodnik wyrzucony ze Strong Man Polska i kilku chłopaczków wziętych z siłowni. Oni mają uchodzić za najsilniejszych ludzi w Polsce?! To zwykłe oszustwo. Ci ludzie psują moją markę i ośmieszają mój wizerunek. Nie zamierzam tego tolerować. Sprawa znajdzie swój finał w sądzie – dodaje Mariusz Pudzianowski.
źródło: Express Ilustrowany