Jeszcze tylko 11 dni dzieli nas od rewanżowego starcia Mameda Chalidowa (33 l.) z Ryutą Sakuraiem (42 l.). Pochodzący z Czeczenii polski mistrz zmierzy się z Japończykiem w walce wieczoru na gali KSW 25 (7 grudnia we Wrocławiu). – W naszym pierwszym pojedynku pokazał, że jest niesamowicie twardy, jak prawdziwy samuraj. Dusiłem go i myślałem, że jest już nieprzytomny, ale wracał jak ktoś, kto powraca z zaświatów – mówi Mamed.
Chalidow walczył z Sakuraiem w 2010 roku. Po pasjonującym, zakończonym dogrywką pojedynku sędziowie orzekli remis. Mamed próbował niemal wszystkiego. Na początku założył Japończykowi dźwignię na nogę, ale nieustępliwy rywal nie odklepał. Nie poddał się również w drugiej rundzie, gdy Chalidow w morderczym uścisku go dusił.
– Byłem pewien tej techniki, myślałem, że jestem już w domu, że już go mam. Normalny człowiek już by odpłynął, ale nie Sakurai – kręci z podziwem głową Mamed. – Takie są walki Japończyków, oni biją się na śmierć i życie, póki im się ręki nie złamie albo póki nie zemdleją – dodaje reprezentant Polski, zapowiadając, że tym razem zupełnie zmieni taktykę i znokautuje Sakuraia, rozwiewając wątpliwości, który z nich jest lepszy. – Mam nadzieję, że Sakurai nie doprowadzi do tragedii i wcześniej odklepie – mówi.
– Wiem, że kiedy mnie dusił, myślał, że jest już po wszystkim – uśmiecha się Japończyk. – Ale ja tylko czekałem na moment, żeby wyrwać się i zaatakować – dodaje Sakurai, który jest przekonany, że wygrał tamtą walkę. – Sędziowie orzekli remis, ale nawet Mamed podszedł do mnie i powiedział „przepraszam”. Obaj wiedzieliśmy, że to ja jestem zwycięzcą. Mamed zapowiada, że mnie znokautuje? Nie mam pojęcia, jak zamierza tego dokonać. To ja znokautuję jego – odgraża się Japończyk.
źródło: Superexpress