Za nami trzy pierwsze walki gali KSW 18. W pierwszej pewnie na punkty wygrał Anzor Azhiev, w drugiej Kamil Waluś pokonał przez TKO Kamila Bazelaka, a w trzeciej Karol Bedorf pokonał na punkty Davida Olivę
W pierwszej walce wieczoru rękawice skrzyżowali doświadczony Niemiec – Cengiz Dana – oraz młody Polak czeczeńskiego pochodzenia – Anzor Azhiev. W ringu tej różnicy nie było jednak widać. Azhiev od razu ruszył bardzo agresywnie, zadawał efektowne wysokie kopnięcia. Udało mu się również skutecznie obalić przeciwnika. Niemiec walczył bardzo pasywnie, jego kopnięcia były wolne i sygnalizowane. Końcówka pierwszego starcia to kolejne skuteczne obalenie Polaka. Ta runda należała zdecydowanie do niego. Drugie starcie nie zmieniło oblicza tego pojedynku. Nadal to młodzian atakował, a doświadczony zawodnik musiał się bronić. Azhiev znów obalił i dobrze kontrolował walkę z góry. Trzeba jednak przyznać, że nie zadawał ciosów, które mogłyby zrobić większe wrażenie na rywalu. Na minutę przed końcem sędzia podniósł walkę, ale Polak znów chciał obalić. Zrobił to z takim impetem, że aż wyrzucił Niemca poza liny. Wówczas Dana nabawił się lekkiej kontuzji łokcia. Musiał opatrzeć go lekarz, ale zawodnik kontynuował walkę. Gdy zabrzmiał ostatni gong nikt w Orlen Arenie nie miał wątpliwości kto wygrał to starcie. Pewne zwycięstwo na punkty – przez jednogłośną decyzję – Anzora Azhieva.
Tuż przed godziną 21:30 do ringu weszło dwóch debiutantów na zawodowym ringu KSW – Kamil Bazelak oraz Kamil Waluś. To starcie elektryzowało fanów i było szeroko komentowane w internecie. Obaj zawodnicy zaczęli spokojnie. Próbowali lowkicków, ale to te zadawane przez Walusia robiły więcej szkody rywalowi. Walka zakończyła się jednak sporym nieszczęściem Bazelaka. Na niecałe trzy minuty przed końcem pierwszej rundy, Kamil Bazelak poślizgnął się na macie i najprawdopodobniej uszkodził kolano. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, ale w MMA nie ma sentymentów. Kamil Waluś od razu dopadł do rywala i zaczął go okładać z góry. Sędzia nie miał innego wyjścia – musiał przerwać walkę i ogłosić Walusia zwycięzcą przez TKO.
Niepozorny, bo nie za wysoki Amerykanin – David Oliva – tym razem nie został zlekceważony. Karol Bedorf bardzo ostrożnie podchodził do atakowania swojego rywala. Olivia robił to z czego najlepiej go znamy – czekał na odpowiedni moment żeby rzucić się do nóg rywala i próbował obalać. Polak był jednak na to zdecydowanie przygotowany i w początkowej fazie walki żadna z prób Amerykanina nie okazała się skuteczna. Bedorf to równiez świetny parterowiec i sam spróbował tego ataku – z powodzeniem, czym wzbudził aplauz fanów. Drugie skuteczne obalenie Polaka, to kolejny wybuch szału na widowni. Co prawda Bedorf za wiele krzywdy z góry nie zrobił, ale całkowicie zablokował możliwość ruchu rywala. Na pół minuty przed końcem pierwszego starcia bliski założenia duszenia był Polak, ale Oliva skutecznie się obronił. To starcie jednak zdecydowanie dla Karola Bedorfa. Na początku drugiej rundy w końcu skutecznie obalił Oliva. Jednak niezbyt fortunna pozycja Bedorfa, który leżał tuż przy linach mocno zawężała pole manewru Amerykaninowi. Jednak nawet w takiej pozycji Oliva był bliski założenia gilotyny, z której jednak Bedorf się wyrwał. Po chwili sam przeszedł do zdecydowanego ataku i okładał rywala z góry. Do końca obraz walki się już nie zmienił – Bedorf z placów okładał Olivę, a ten nie był w stanie nic zrobić. Ta runda – pomimo początkowych problemów – również dla Polaka. Werdykt sędziów punktowy mógł być tylko jeden – 3×20:18 dla Polaka