George Foreman odpowiada w tradycyjnym cyklu magazynu The Ring na pytania, który z jego rywali był najlepszy, który uderzał najmocniej…
Najlepszy rywal: Ron Lyle
Muszę wskazać Lyle’a, bo to on dał mi najtrudniejszą walkę w karierze. Tak mocno mnie uderzał. Rzucił mnie na deski, sam padał, ale zaraz wstawał. Nie miałem trudniejszej walki. Z Alim mogłem robić wszystko, co chciałem, po prostu się zmęczyłem i mnie znokautował. Gdybym podszedł do niego z większym szacunkiem, trochę bym spuścił z tonu w niektórych momentach, zaoszczędził energię. Z Lyle’em nie mógłbym odpocząć, bo by mnie zabił.
Najlepszy bokser: Muhammad Ali
Był niezwykle uzdolniony technicznie, żaden z moich rywali nie miał tak dobrego prostego. Mógł się cofać, schodzić w bok, a i tak trafiał cię tym ciosem. Ciągle mnie nim łapał, kiedy przechodziłem do półdystansu, ciężko było go skontrować. Wciąż nim kłuł.
Najlepszy puncher: Ron Lyle
On uderzał tak mocno, że to już nawet nie bolało. Joe Frazier trafił mnie swoim firmowym lewym sierpowym, ale nie miał takiej mocy jak Lyle. Z Alim byłem z kolei wyczerpany, dlatego padłem. Lyle bił najmocniej z nich wszystkich. Niczego się nie bał, chciał mnie sprawdzić. Nikt inny, poza Sonnym Listonem na sparingu, nie stał przede mną i nie wymieniał w ten sposób ciosów. Frazier spróbował tylko raz, Ali zaraz się wycofał. Lyle nie włączał wstecznego.
Najlepsza obrona: Muhammad Ali
Nie mam wcale na myśli rope-a-dope, bo tak naprawdę przyjął na linach mnóstwo ciosów. Kiedy natomiast stał na srodku ringu, uderzał prostym, zbijał ciosy, bił prawą i zaraz znikał. Miał dużą wiedzę o defensywie. Na liny natomiast nie on mnie wciągał, tylko ja go na nie spychałem. Jimmy Young również był bardzo bystry, ale na początku walki trochę się z nim bawiłem, bo chciałem przeboksować dwanaście rund. Young był w każdym razie bardzo utalentowany, mądry. Gdy zacząłem szukać nokautu, zaraz mnie skontrował. Był bardzo dobry w obronie, ale do Alego bym go nie porównywał.
Najszybsze ręce: Muhammad Ali
Nie przypominam sobie szybszego ciosu niż prawy Alego. To była prawdziwa szybkość. Gdyby Ali nie stracił swojej pracy nóg, nikt by mu nie dorównał. Nie potrafiłem zrozumieć, jak jakikolwiek ciężki może mieć tak szybką prawą rękę. W tej kategorii Ali nie ma sobie równych.
Najszybsze nogi: Jimmy Young i Evander Holyfield
Gdy walczyłem z Alim, nie miał już dawnej pracy nóg. Za każdym razem mogłem postawić lewą stopę między jego nogami i przejść do ataku. Young miał nieco szybsze nogi od moich, z kolei Holyfield mnie wyraźnie przewyższał. Miał też szybkie ręce, ale jego ciosy, w przeciwieństwie do tych Alego, widziałem. Często mnie trafiał, ale dobrze widziałem każde uderzenie.
Najtwardsza szczęka: George „Scrap Iron” Johnson
Trafiłem go tyloma ciosami, że zraniłem sobie dłonie. Przeboksował pełen dystans z Frazierem, miał najtwardszą szczękę, w jaką przyszło mi uderzać. Naszą walkę przerwano, ale nie wygrałem przez czysty nokaut. Nie zdołałem go nawet posłać na deski.
Najlepszy prosty: Sonny Liston i Muhammad Ali
Sparingi z Listonem to najbardziej niebezpieczna rzecz, jaką zrobiłem w życiu. Nieważne, co robiłem w ringu, to ja musiałem szukać odwrotu i wracać do boksowania. Nikt nie zmuszał mnie do tego w taki sposób, w jaki zrobił to Liston. Tak było za każdym razem. Wiele mnie nauczył, m.in. tego, jak ważny jest lewy prosty. Codziennie zmuszał mnie do pracy nad tym elementem. Bywało, że mógł mi urwać głowę, ale się powstrzymywał, bo byliśmy dobrymi kumplami. Widziałem, jak patrzył na ludzi, postanowiłem przejąć trochę jego zachowań, aby straszyć przeciwników. Stąd wziął się ten cały „Bad George”. To na sparingach, w ringu zawodowym natomiast najlepszy prosty miał Ali. Norton też miał dobry, ale popełniał ten błąd, że chciał wymieniać mocne uderzenia. Gdyby zdecydował się boksować, tak jak to zrobił z Alim, nie dopadłbym go tak łatwo. Przyjął wtedy złą taktykę.
Najsilniejszy: Ron Lyle
Nigdy nie walczyłem z kimś równie silnym. Shannon Briggs i inni tego typu zawodnicy w ogóle nie robili na mnie wrażenia, to byli przeciętniacy. Mogłem ich swobodnie ganiać po ringu. Faceci, z którymi walczyłem w latach 70., byli znacznie groźniejsi od tych, których spotkałem w 80. i 90., z wyjątkiem Evandera Holyfielda. On mógłby walczyć w każdej epoce.
Najmądrzejszy: Muhammad Ali
Trafiałem go potężnym ciosem na tułów, zwykle takie uderzenie zmusza do kontry i sprawia, że zawodnik się odsłania. Ali nie dbał o ból, zasłaniał się, bo wiedział, że nie może iść ze mną na wymianę. Po trzech czy czterech rundach przejął kontrolę i straciłem swoją szansę. Pamiętam Angelo Dundee’ego, którzy krzyczał: „Muhammad, nie baw się z tym frajerem!”. Byłem wtedy zmęczony, ale do samego końca wierzyłem, że mogę go znokautować. Powtarzałem sobie, że za chwilę go dopadnę. Ledwo zipałem, ale wystarczył jeden cios. Niemal wypadałem przez liny, tak bardzo chciałem go dorwać.