Dominick Guinn (34-9-1, 23 KO), rywal Tomasza Adamka (48-2, 29 KO) kilka lat temu był nadzieją Amerykanów na przełamanie dominacji pięściarzy ze wschodu w wadze ciężkiej. Ostatnio mu się nie wiodło, ale zapowiada, że w sobotę zaszokuje świat. O tym, że będzie walczył na gali w kasynie w Uncasville w stanie Connecticut, dowiedział się dopiero kilka tygodni temu. Skontaktowano się z nim, bo kontuzji karku doznał Tony Grano, pierwotny rywal Adamka. – Wcale nie musiałem przerywać wakacji. Przez ostatnie trzy, cztery tygodnie trenowałem bardzo solidnie i czekałem aż w końcu zadzwoni telefon – mówi czarnoskóry pięściarz w wywiadzie na stronie internetowej fightnews.com.
Guinn walczył w swojej karierze ze zdecydowanie lepszymi rywalami niż wspomniany Grano. Najgłośniejszy pojedynek to starcie z 2003 roku z Michaelem Grantem, który trzy lata temu przegrał jednogłośnie na punkty z Adamkiem. Guinn niemiłosiernie obijał swojego rodaka, aż cztery razy kładąc go na deski. Trzy lata później zdecydowanie pokonał na punkty mistrza olimpijskiego z Sydney Audleya Harrisona. Walczył również z ringowym wojownikiem Jamesem Toneyem, który znany jest także z bardzo ciętego języka. Stawką był pas mistrza świata federacji IBA. Wiekowy czempion był wyraźnie lepszy, a Guinnowi niektórzy z kibiców zarzucali, że nie przyłożył się dobrze do tego starcia. Amerykańscy eksperci również wiele razy podkreślali, że pogromca Granta ma za duże wahania formy oraz zbyt często skupia się na kwotach widniejących pod kontraktem.
Mieszkający w Houston zawodnik nosi pseudonim „Southern Disaster”, czyli „Południowa Katastrofa” i znany jest również z tego, że mówi to, co myśli. – Za takie pieniądze to mogą mnie pocałować w d…! – wypalił po tym, jak w 2007 roku zaoferowano mu 20 tysięcy dolarów za potyczkę z Sułtanem Ibragimowem o tytuł mistrza świata IBA. – Nie będą mnie traktować jak śmiecia – dodał wzburzony. Zgłoszono się wtedy do niego, by zastąpił chorego Shannona Briggsa, któremu oferowano 1,8 mln dolarów. Guinn spodziewał się honorarium wynoszącego 250 tysięcy, więc wobec marnej oferty wolał odpoczywać, niż walczyć o pas mistrzowski.
W 2010 roku w Houston sparował z Tomaszem Adamkiem, przygotowującym się do pojedynku z Chrisem Arreolą. – Znam jego mocne i słabe strony. To spryciarz i inteligentny zawodnik, ale pokonam go. Jestem przekonany, że pamięta moje mocne ciosy z prawej ręki – przekonuje Guinn. Podkreśla przy okazji, że analizował dokładnie ostatni pojedynek Adamka ze Steve’em Cunninghamem, w którym werdykt – wygrana na punkty Polaka – wzbudził wiele kontrowersji. – Steve był w tym starciu lepszy. Kibice, którzy uważają, że nie zasłużyłem na pojedynek z Adamkiem, nie mają racji. Nikt jeszcze w całej mojej profesjonalnej karierze nie położył mnie na deski, a porażki, które ostatnio poniosłem, były z takimi klasowymi zawodnikami, jak Kubrat Pulew czy Denis Bojcow. Wielu spodziewa się, że przegram, po słabych dziesięciu rundach, a ja zamierzam zaszokować świat! – zapowiada Amerykanin.