Jestem zniesmaczony tym, co Artur Szpilka pokazał w walce z Bryantem Jenningsem, a raczej tym, czego nie pokazał. Tyle opowiadał o tym, jaki jest mocny, co zrobi z Amerykaninem, jak go znokautuje. I co? Sam padł na deski i to dwa razy – powiedział Dariusz Michalczewski w felietonie”Oko Tygrysa” dla Fakt.pl
Pojedynek z przeciętnym Jenningsem pokazał, że w przypadku Szpilki show przeważa nad umiejętnościami. Nie miał pomysłu jak pokonać Amerykanina, źle walczył. Opuszczał ręce, nie bił prawą, nie wiedział jak naruszyć rywala. Nie widziałem, by Jennings choć raz słaniał się na nogach.
Ta porażka to dobra szkoła dla Szpilki. Ale też dla jego trenera i promotorów. Teraz chyba widzą, że za szybko wzięli taki pojedynek. Kliczko miał dużo więcej walk za sobą, gdy stawał do mocnych rywali. Nie wiem, czemu Szpilka i jego obóz nie mają w sobie cierpliwości. Zresztą wyczucia brakuje im nie tylko w dobieraniu przeciwników, lecz także oprawie walk Artura. Najpierw wychodził do ringu w stroju więziennym, teraz w majtkach z kokardką. Ludzie, zdecydujcie się – czy ma być grypserka, czy chippendales! Toż to trąci kiczem!!!
Dla mnie Szpilka jest bokserską Dodą. A może nie Dodą! Ona trochę umie śpiewać. To bardziej taka Natalia Siwiec. Wszędzie go pełno, a umiejętności niewiele. Gdyby jeszcze dostał od kogoś dobrego. A przecież ten Jennings jest strasznie surowy. Jako amator był nikim. OK, na zawodowych ringach jeszcze nie przegrał, ale też z nikim poważnym nie walczył. Wystarczyło parę ciosów na schaby i Szpilka miał dość. A przez te opuszczane non stop ręce w końcu doczeka się ciężkiego nokautu.
Zanim Artur będzie chciał zawojować świat, powinien spotkać się ringu z Binkowskim albo Zimnochem. To są rywale dla niego. Nie wiem, dlaczego on i jego ludzie nie słuchają mądrzejszych, którzy mówili, że na takie pojedynki jak ten z Jenningsem jest jeszcze za wcześnie. Widocznie wolą słuchać tych, którzy im słodzą. Szkoda, bo zamiast pokory jest arogancja. A na tym źle się wychodzi.