STSport

Jest smutne, gdy bokserzy próbują się wcielać w rolę socjologów i moralistów, urzędnicy w rolę klimatologów czy aktorzy w rolę ekonomistów.

michalczewski i tranwestyta

Opinia publiczna zyskała nowego adwokata środowisk LGBT w osobie emerytowanego boksera, który większość zawodowego życia spędził w Niemczech. Jak nietrudno się domyślić, w kraju, gdzie tradycyjną rodzinę ogląda się na czarno-białych filmach, stał się bardzo „tolerancyjny”.

Oczywiście nie np. dla katolików, których nazywa „ciemnotą”, ale dla wszelkiego rodzaju dewiacji. Swoimi żenującymi poglądami Michalczewski postanowił podzielić się z całą Polską. Jest smutne, gdy bokserzy próbują się wcielać w rolę socjologów i moralistów, urzędnicy w rolę klimatologów czy aktorzy w rolę ekonomistów. Zawsze wychodzi, tak jak wychodzi.

Wypowiedź prezesa Marka Jakubiaka była wulgarna, ale dosadna. Można zastanawiać się, kim byłby Dariusz Michalczewski, gdyby wychowywała go para homoseksualistów. Czy zostałby bokserem? A może na własnej skórze poznałby czym jest gwałt, nauczyłby się przebierać w damskie ciuszki, zmuszany by bawił się lalkami i poznawał swoją „płeć kulturową”? Może, zamiast boksera, byłby zalęknionym i zagubionym Darusiem, topiącym swoje smutki w „Ciechanie”? Michalczewski, chcąc przypodobać się salonowi, skompromitował się na całego.

Rykoszetem zyskał właściciel browaru, otrzymując darmową reklamę w najlepszym czasie i to za kompletną darmochę. Bo nie oszukujmy się – w naszym kraju zwolenników dobrego piwa i tradycyjnej rodziny jest przytłaczająco więcej, niż entuzjastów adopcji dzieci przez podstarzałych sodomitów.

Tomasz Teluk/wpolityce.pl

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.