Za niespełna trzy tygodnie Bryant Jennings (18-0, 10 KO) zmierzy się z Mike’em Perezem (20-0-1, 12 KO). Pierwotnie pięściarze mieli skrzyżować rękawice w maju, lecz Kubańczyk wycofał się z pojedynku, tłumacząc się kontuzją barku.
– Oni twierdzili, że zranił bark i nie mógł walczyć. Moim zdaniem mógł, tylko jego obóz potrzebował więcej czasu na trening. Zapewne nie był należycie przygotowany i dlatego nie mógł spotkać się ze mną 24 maja. Zależy mi na nokaucie w tym pojedynku – nie ukrywa pięściarz z Filadelfii.
– Na tym etapie mojej kariery, biorąc dodatkowo pod uwagę postępy jakie ostatnio poczyniłem, według mnie stać mnie na efektowny nokaut na Perezie. Nie mam żadnych obaw przed naszą konfrontacją. Muszę po prostu ciężko trenować, a sposób mojego poruszania się w ringu, a także przewaga warunków fizycznych, dadzą mi nad nim przewagę. Mogę boksować z nim z dystansu dzięki zasięgowi swoich długich ramion, ale także mogę z nim bić się z bliska. Perez już długo pozostaje w tym biznesie, choć z drugiej strony pomimo takiego stażu pozostaje trochę surowy technicznie –
– Ja również potrafię nokautować, tylko że nie jestem zaledwie typem punchera. Mogę nokautować, ale również boksować i pokażę to Perezowi w ringu. Do tego cechują mnie dobre umiejętności w defensywie. Niektórzy uważają, że zaczynam swoje walki w wolnym tempie, ale ja tak naprawdę obserwuję przeciwnika. Mam mapę i w zależności od tego co wniesie rywal, wiem potem jak się temu przeciwstawić. Mogę więc rywalizować z zawodnikami o dowolnym stylu. Perez musi zrozumieć, że nawet jeśli rzuci się na mnie na samym początku, to moja obrona i tak zagra – zapewnia Jennings
– Inni zawodnicy wagi ciężkiej nie potrafią wykorzystać całego swojego arsenału i nie wiedzą jak walczyć. Widzę siebie jako młodego stażem pięściarza, który ciągle się rozwija i jest na dobrej drodze by znaczyć coś na dłużej. Wszyscy zresztą zobaczą to podczas mojego pojedynku z Perezem – zakończył Jennings.