Tomasz Adamek wrócił do zawodowego boksu. Były mistrz świata walczył na gali Polsat Boxing Night w Gdańsku, gdzie na punkty pokonał Solomona Haumono z Nowej Zelandii. Po walce udzielił wywiadu Ryszardowi Opiatowskiemu z „Przeglądu Sportowego”.
Adamek stoczył pojedynek pomimo kontuzji. Bokser wszedł do ringu ze złamanymi dwoma żebrami.
= Gdyby trafił w głowę, mógłbym się znaleźć na deskach. Ale ja byłem szybki, a takiego Adamka ciężko złapać. Miałem przegląd sytuacji i wygrałem bez problemów. Byłem przygotowany bardzo dobrze. Mógłbym walczyć jeszcze pięć rund
— przekonywał Adamek po walce.
Dlaczego pomimo kontuzji zdecydował się wyjść na ring?
– Pękły na jednym z treningów miesiąc przed walką. Dwa. Nawet chyba nie po ciosach sparingpartnera. Mogło być po moim ciosie, od szybkości. Trafiłem w powietrze i je nadwyrężyłem. Nie chciałem jednak psuć gali i się wycofać— tłumaczył Adamek.
Znany z konserwatywnych poglądów Adamek nie bał się konsekwencji walki z kontuzją.
– Ze złamanym nosem zostałem mistrzem świata, to z pękniętymi żebrami nie wygram walki? Zrobiłem znak krzyża i do przodu — powiedział.
Mly/przegladsportowy.pl