Zapraszamy do lektury wywiadu z Arturem Szpilką (16-0, 12 KO), który przeprowadził Kamil Wolnicki w magazynie „Ring” Onet.pl. Przypomnijmy, że „Szpilka” już 25 stycznia w Madison Square Garden stanie do walki z niepokonanym Bryantem Jenningsem (17-0 9 KO).
– Zanim zaczęliśmy oficjalną rozmowę widziałem, że energia cię rozpiera i ciągle żyjesz zaplanowaną na 25 stycznia walką z Bryantem Jenningsem. Marzenie się spełniło.
Artur Szpilka: Marzenie się spełni, kiedy zostanę mistrzem świata. Jennings to kolejny kroczek, który chcę zrobić. Nie mogę się doczekać. Liczyłem na taką szansę, chciałem walki z kimś niepokonanym. Mam dopiero dwadzieścia cztery lata i już budzę emocje, a co dopiero w takim starciu?! Dwóch niepokonanych w ringu, a patrzeć będzie cała czołówka wagi ciężkiej. Będę chciał go zjeść w tym ringu.
– Mówiąc półżartem, zorganizowałeś sobie tę walkę przez twittera.
Szczerze? Chciałem walczyć z Tysonem Furym, mówiłem, że kasa nie ma znaczenia, bo wiedziałem, że w takim starciu mogę tylko zyskać. Napisałem o tym na facebooku, a później przeczytałem w komentarzach, żebym nie pisał w tym miejscu, a założył twittera. No więc założyłem konto. W międzyczasie Fury powiedział, że już nie walczy. To wariat. Później pojawiła się informacja, że z Jenningsem spotka się Mariusz Wach. Pomyślałem, że to fajna walka i szansa dla Mariusza, żeby odkupić swoje winy. Minęło kilka dni i Mariusz się wycofał. Nawet się nie zastanawiałem, od razu napisałem. Podłapali dziennikarze i tak się zaczęło. Poza tym, pomogły mi dwa pojedynki z Mikiem Mollo w Chicago pokazane przez ESPN. Może nie były to najlepsze walki, bo leżałem, ale gdyby nie to, pewnie by mnie nie wzięli. Teraz chyba myślą, że będzie łatwo. Cóż, przejadą się… Kiedy tylko dostałem zielone światło od trenera Fiodora Łapina, bo jego zdanie jest najważniejsze, od razu zadzwoniłem do swoich promotorów. Było trochę kłótni (śmiech).
– Twoja gaża to sto tysięcy dolarów. Szacuję, że zostanie ci z tego około 50-60 procent. Kasa miała duże znaczenie?
Powiedziałem przed rozpoczęciem rozmów, że ja po prostu chcę tej walki, reszta jest mało ważna. Nie będę się przechwalał, ale ja to nie jest najwyższa wypłata, jaką dostawałem. Zarzucali mi, że chciałem kasy za Krzysztofa Zimnocha, ale co innego ja miałem do zyskania w tej walce? Gdyby to był Wach, którego ktoś zna to ok. Mógłbym coś zyskać, bo Wach wytrzymał dwanaście rund z Kliczko. A Zimnoch? Przecież to jest totalne bokserskie zero. Jeśli kiedyś do tej walki dojdzie to wygram.
– Wróćmy do Jenningsa. Na Twitterze już walczycie. Co będzie się działo do walki?
Nie wiem, ja tego tak nie kontroluję. Kiedy widzę, że coś napisałeś, że coś się dzieje, to odpisuję. A sama walka? Madison Square Garden, historyczna gala, dwóch niepokonanych gości. Czego mam chcieć więcej? (…)
– Co napiszesz na nowej karteczce?
Nie wiem, zrobię to w Sylwestra. W tym roku zostanę w domu, będę w treningu. Zero imprez. A na ostatniej miałem też walkę z Tomaszem Adamkiem. Kto wie co będzie w 2014?
– Tomek ma być w MSG podczas twojego spotkania z Bryantem Jenningsem. Jeśli wygrasz, możesz go zaprosić do ringu.
No właśnie… Nie chcę teraz nic mówić. Tomek miał w pewnym sensie rację, mówiąc, że na pewne walki trzeba sobie zasłużyć.
– Nabrałeś pokory.
To nie tak. Adamek ma w wielu sprawach rację. Szanuje swoje zdrowie i siebie samego.
Kamil Wolnicki, Eurosport.onet.pl