STSport

23 lutego w gdańskiej Ergo Arenie podczas gali Polsat Boxing Night odbędzie się najbardziej oczekiwana walka w wadze ciężkiej w Polsce, pojedynek pomiędzy czterokrotnym pretendentem do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzejem Gołotą (41-8-1, 33KO) i byłym mistrzem Europy w boksie Przemysławem Saletą (43-7, 21KO). Na gali pojawiło się w charakterze widzów wielu znanych zawodników MMA, między Mamed Chalidow, Paweł Nastula czy Michał Materla.

Przypomnijmy, że Andrzej Gołota stawał dwukrotnie do walki z Riddickiem Bowe (43-1,33 K.O). Walkę z nim wygrywał, ale w każdym z tych pojedynków został zdyskwalifikowany za celowe ciosy poniżej pasa. Po tej walce, w Atlantic City w New Jersey stanął do pojedynku o tytuł mistrza świata WBC z Lennoxem Lewisem ( 41-2-1, 32 K.0). Gołota walkę przegrał błyskawicznie przez K.O w 1 rundzie. W 2004 roku Andrzej Gołota ponownie stanął do walki  o najwyższe laury, tym razem z mistrzem świata Chrisem Byrdem (41-5-1,22 K.O). W pojedynku tym Gołota został okradziony ze zwycięstwa. Walkę wygrał, jednakże sędziowie widzieli wtedy zwycięstwo Chrisa Byrda.

Andrzej Gołota walczył też z Johnem Ruizem (44-9-1,30 K.O) o tytuł WBA, przegrywając z nieczysto walczącym Amerykaninem w kontrowersyjny sposób na punkty. Kolejny raz w walce o tytuł mistrza świata zmierzył się z Lamonem Brewsterem (35-6,30 K.0). Walka odbyła się w Chicago w 2005. Stawką był tytuł mistrza świata WBO. Andrzej Gołota po raz kolejny nie wykorzystał danej mu przez los szansy i przegrał przez TKO w pierwszej rundzie.

Przemysław Saleta zdobył zaś tytuł Mistrza Europy pokonując w Dortmundzie przez TKO w 9 rundzie Luana Krasniqi (30-4-1,14 K.O) To było jego największe osiągnięcie w boksie zawodowym. Tytuł ten stracił w pojedynku z Sinan Samil Sam (31-4,16 K.O) przez TKO w 7 rundzie.

Pierwszym pojedynkiem na gali w kategorii junior ciężkiej była walka doświadczonego Łukasza Rusiewicza (13-13, 6KO), który przegrał na punkty przez jednogłośną decyzję z Izu Ugonohem (9-0, 7KO).

Kolejny pojedynek to starcie Krzysztofa Cieślaka i Kamila Łaszczyka. Przypomnijmy, że ostatnio Cieślak spadł mocno w rankingach bokserskich. Od grudnia 2010 roku przegrał trzy walki z Darkiem Snarskim, Felixem Lora i Miguelem Aguailarem. Dwie inne walki udało mu się wygrać na punkty. Kamil Łaszczyk przystąpił z kolei do tej walki, będąc niepokonanym na ringach zawodowych. Wygrał 11 walk,w tym 6 przez K.O. Od samego początku walki Krzysztof Cieślak postawił bardzo wysoko poprzeczkę swojemu przeciwnikowi. Był bardzo agresywny, częstokroć spychając Łaszczyka do defensywy. Walka prowadzona była w bardzo intensywnym tempie. Liczne i efektowne wymiany powodowały, że pojedynek bardzo się podobał publiczności. Na punkty po 10 rundach wygrał Kamil Łaszczyk pozostając niepokonanym w kategorii lekkiej.

Kolejna walka to pojedynek 23 letniego Macieja Sulęckiego (12-0, 3KO)  i podopiecznego Dariusza Snarskiego z grupy Boxing Production Roberta Świerzbińskiego (11-0, 3KO). Walka rozpoczęła się lekką przewagą Sulęckiego. W drugiej rundzie Robert Świerzbiński otrzymał mocny prawy sierpowy i osunął się na ziemię. Był liczony. W trzeciej rundzie Robert Świerzbiński próbował trafić obszernymi sierpowymi Sulęckiego, ale widać było, że ma problem ze złapaniem dystansu. Sulęcki punktował go z dystansu wykorzystując swój dłuższy zasięg rąk. W czwartej rundzie obraz walki się nie zmienił.Dwadzieścia sekund przed końcem rundy Świerzbiński trafił dwoma mocnymi prawymi Sulęckiego. W odpowiedzi pod koniec rundy jednak otrzymał potężny prawy prosty od Sulęckiego i znów znalazł się na deskach. Sędzia go ponownie wyliczył. Dalszy pojedynek przerwał gong. W piątej rundzie Maciej Sulęcki dalej zaznaczał swoją przewagę, ale Świerzbiński jakby trochę się otrząsnął i zaczął bardziej skutecznie kontrować ataki swojego rywala. Szóste starcie było jakby przebudzeniem Świerzbińskiego. Mocniejsze, bardziej precyzyjne ataki podopiecznego Dariusza Snarskiego dochodziły do celu. Sulęcki sprawiał wrażenie jakby trochę się wystrzelał we wcześniejszych rundach.Runda najbardziej wyrównana w całej walce. W siódmej rundzie Świerzbiński cały czas szarżował atakując Sulęckiego. Zawodnik Andrzej Gmitruka momentami się cofał, celnie kontrując ataki swojego rywala. Ósma i ostatnia runda zaczęła się mocnym i zdeterminowanym atakiem Roberta Świerzbińskiego.Runda mimo celnych kontr Sulęckiego była minimalnie zwycięska dla Roberta Świerzbińskiego. Całą walkę wygrał jednak na punkty Maciej Sulęcki. Robert Świerzbiński pomimo porażki pokazał ogromne serce do walki. Dwukrotnie liczony, nie poddał się i do samego końca atakował swojego rywala próbując wygrać. O zwycięstwie Sulęckiego zadecydowały jednak większa szybkość, precyzja ciosów, a przede wszystkim przewaga zasięgu ramion. Zawodnik Boxing Production, Robert Świerzbiński nie ma jednak powodu do wstydu. Walczył do samego końca pomimo wielkich opresji w jakich się znalazł, nie poddając się, nie rezygnując. Wielu zawodników  na jego miejscu już dawno by się poddało, jednakże widać, twardą szkołę weterana ringów Dariusza Snarskiego, właściciela grupy Boxing Production, która jest nie tylko tylko kuźnią dobrych bokserów, ale i twardych charakterów.

Kolejny pojedynek to kategoria półciężka i walka pomiędzy Dariuszem Sękiem (17-0-1, 6KO) i Remigiuszem Wozem (5-0, 1KO). W drugiej rundzie Sęk trafił lewym na wątrobę swojego rywala. Po tym ciosie Wóz był liczony. Pod koniec rundy po mocnym ciosie Sęka jego przeciwnik po raz drugi padł na deski i był liczony. Trzecia runda to przewag punktowa Sęka. W czwartym starciu po kolejnym mocnym ciosie Remigiusz Wóz był liczony. Pomimo to chciał kontynuować walkę, jednakże jego sekundant rzucił ręcznik poddając swojego zawodnika. Tym samym walkę przez TKO wygrał Dariusz Sęk.

Kolejny pojedynek to starcie w kategorii półciężkiej 30 letniego Pawła Głażewskiego (19-1, 5KO) z 24 letnim Bartłomiejem Grafka (7-5, 2KO). Dwie pierwsze rundy wygrał minimalnie na punkty Paweł Głażewski. Trzeci starcie to również przewaga Głaza. Mimo, iż ciosy Głażewskiego były  celniejsze to Grafka imponował szybkością i ruchliwością w ringu. Widać, że nie czuł respektu przed bardziej doświadczonym rywalem. W czwartej rundzie Głażewski zwolnił tempo, co wykorzystał Grafka kilka razy celnie trafiając swojego rywala. Runda dla Grafki. W piątej rundzie Głażewski nieco ostrzej zaatakował, ale Grafka wcale mu nie ustępował pola ostro szarżując. Runda dość wyrównana. Szósta runda wyraźnie dla Głażewskiego, który bił całymi seriami dominując nad swoim rywalem. Siódme starcie to ponowna dominacja Głaza. W ósmym starciu mimo szaleńczych ataków Grafki, Głażewski coraz bardziej zaznaczał swoją przewagę. W dziewiątym starciu sędzia odesłał Grafkę do lekarza ringowego na konsultację z powodu rozciętej powieki. Lekarz pozwolił jednak kontynuować mu dalej walkę. Paweł Głażewski w tej rundzie zepchnął całkowicie Grafkę do defensywy.Runda dla Głaza. Dziesiąte starcie pomimo ambitnych ataków Grafki należało do Głażewskiego. Całą walkę wygrał jednogłośnie na punkty Paweł Głażewski.

W walce poprzedzającej pojedynek wieczoru pomiędzy Gołotą a Saletą, w kategorii ciężkiej zmierzyli się Krzysztof Zimnoch (13-0-1, 10KO) i Damian Trzciński (4-2, 2KO) , który walczył w zastępstwie za Artura Szpilkę. Przypomnijmy, że Szpilka niespodziewanie po walce z Mike’m Mollo wycofał się z pojedynku z Zimnochem. Jego obóz tłumaczył to potrzebą regeneracji sił po walce z Amerykaninem. Krążyły jednak pogłoski, iż Artur Szpilka wystraszył się swojego rywala i postanowił sobie dać więcej czasu na przygotowanie do walki z Zimnochem. Do myślenia dały mu dwa nokdauny jakie zaliczył podczas walki z Mollo, który przecież do pięściarzy wielkiego formatu nie należy.

Walka miała błyskawiczny przebieg. W pierwszej rundzie Krzysztof Zimnoch trafił Trzcińskiego lewym sierpowym. Damian Trzciński był liczony. Kontynuował walkę, lecz Zimnoch poprawił lewym sierpowym i potężnym prawym prostym nokautując Damiana Trzcińskiego już w pierwszej rundzie. W ten sposób Krzysztof Zimnoch zaliczył swoje czternaste zwycięstwo.

– Jestem za tym, aby walka ze Szpilką wyszła jak najszybciej. Im szybciej tym lepiej. Będę na niego gotowy – powiedział po walce Krzysztof Zimnoch- Nie będę komentował obraźliwych wobec mnie słów Szpilki. Nie będę się zniżał do jego poziomu.

Przy okazji od prowadzącego wywiad z Krzysztofem Zimnochem, Mateusza Borka dowiedzieliśmy się, że niebawem w Ostródzie Krzysztof Zimnoch zmierzy się z byłym rywalem Szpilki, Mike’m Mollo, a we wrześniu prawdopodobnie  wyjdzie do ringu z Arturem Szpilką.

Główna walka gali Polsat Boxing Night obsunęła się trochę w czasie. Komentatorzy w studiu Polsatu poinformowali o jakiś problemach z rękawicami jakie mieli bohaterowie tego wieczoru.

W końcu doczekaliśmy się walki wieczoru w gdańskiej Ergo Arenie. Stawką tego pojedynku był Pas Polsatu w wadze ciężkiej. Do ringu wyszli Andrzej Gołota (41-8-1, 33KO) i Przemysław Saleta (43-7, 21KO). Napięcie osiągnęło swój kulminacyjny punkt. Zabrzmiał gong i rozpoczęła się pierwsza runda. Gołota rozpoczął walkę bardzo sztywno, ale trafiał częściej. Wiele uderzeń lądowało na twarzy Salety, ale „Chemek” kilka razy udanie skontrował. W drugiej rundzie Saleta rozpoczął ostry atak i raz za razem trafiał prostymi Gołotę prosto w twarz.W połowie rundy inicjatywę przejął Gołota celnie atakując Saletę. Pod koniec rundy zasypał „Chemka” gradem ciosów. Runda minimalnie dla Gołoty.

W trzeciej rundzie obydwaj rywale wymieniali mocne ciosy. Saleta bił silnymi kombinacjami góra – dół. W końcówce rundy Saleta mocno wstrząsnął Gołotą, który był już o krok od nokautu. Andrzejowi udało się jednak dotrwać do końcowego gongu. Runda zdecydowanie dla Salety. W czwartej rundzie Salecie udało się znowu potężnie wstrząsnąć Gołotą.

„Andrew” celowo wypluł ochraniacz na zęby, za co otrzymał ostrzeżenie od sędziego. Runda ponownie  dla Salety. Piąta runda była przebudzeniem się Gołoty. Atakował całą rundę, a pod koniec mocno naruszył Saletę, który sam przeżywał teraz wyraźny kryzys. Szósta runda to morderczy szturm Salety, który ponownie uzyskał przewagę bijąc mocnymi ciosami Gołotę, który ledwo stał na nogach. „Andrew” po raz kolejny ratował się wypluciem ochraniacza. Nic mu to nie dało, bo po chwili przerwy na obowiązkowe, regulaminowe obmycie ochraniacza, Saleta znów masakrował bezradnego Gołotę. Gołota będący w wielkim kryzysie, bliskim nokautu ponownie wypluł ochraniacz. Ewidentnie było to celowe, dlatego sędzia ringowy ostrzegł go, że zostanie zdyskwalifikowany, jeśli taka sytuacja się powtórzy. Walka została wznowiona, ale chwilę później po potężnym lewym sierpowym Przemysława Salety, Andrzej Gołota padł jak długi na deski.  Ogłoszono nokaut, chociaż niektórzy twierdzili, że nokautu wcale nie było, gdyż akcja, która zakończyła tą walkę wyglądała raczej jak jakiś rzut, który zrobił Saleta po zadanym wcześniej celnym uderzeniu w głowę. Na zwolnionym kadrze pokazującym ten fragment walki widać było wyraźnie, że „Chemek” po zadanym lewym sierpowym na głowę złapał jedną ręką Gołotę pod pachę, i wykonując nagły obrót tułowia spowodował utratę równowagi Gołoty i upadek. Sędzia wyliczył  jednak leżącego przy linach Gołotę do dziesięciu i przerwał walkę. Walkę wygrał Saleta przez nokaut w szóstej rundzie.

W taki oto sposób Przemysław Saleta, który nigdy nie był wielkim wirtuozem bokserskim, gdyż jedynym jego osiągnięciem w boksie zawodowym był pas mistrza Europy federacji EBU, zniszczył legendę polskiego boksu Andrzeja Gołotę, który walczył z najlepszymi bokserami na świecie. Taka walka na pożegnanie z boksem zawodowym Andrzejowi Gołocie nie była potrzebna…jak powiedział później jeden z komentatorów ze studia Polsatu – „To był o jeden most za daleko”…

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.