Co łączy Jona Jonesa i Alexandra Gustafssona? Wiele. Obaj mają po dwadzieścia pięć lat, walczą w wadze półciężkiej, przegrali w swojej karierze tylko po jednym pojedynku, zdecydowanie więcej ich wygrali – Jones 15, a Gustafsson 14. Różnic też jest kilka, ale najważniejsza z nich to ta, że Jon Jones jest już wielką gwiazdą z mistrzowskim pasem i dwoma obronami za sobą, a Alexander Gustafsson wciąż musi rozpychać się łokciami by za plecami mistrza, żeby ugruntować swoją pozycję. Na razie idzie mu nieźle.
Gdy w ostatnią sobotę w wypełnionej do ostatniego miejsca hali Ericsson Globe Arena w Sztokholmie zabrzmiał ostatni gong w walce Alexandra Gustafssona z Thiago Silvą nikt nie miał wątpliwości, kto tę walkę wygrał. Sędziowie jednogłośnie wskazali Szweda zwycięzcą. Tak pewne zwycięstwo nad nieprzeciętnym Brazylijczykiem od razu napędziło mnóstwo spekulacji. Te najbardziej stonowane mówiły o tym, że Gustafsson to zawodnik, który zasługuje na walkę o mistrzostwo. Te dalsze w zachwytach nad Szwedem mówiły, że mamy białego Jona Jonesa.
Pierwszy takiego porównania użył Kenny Florian, czyli były zawodnik, a obecnie ekspert telewizyjny. Mówił, że Gustafsson walczył jak Jones, ale dodał, że widział w nim więcej energii i siły. Na konferencji prasowej po gali media podchwyciły to porównanie. Co na to sam zawodnik? Podchodzi raczej z pokorą i dystansem do tego wszystkiego. – Jesteśmy dwojgiem różnych ludzi, dwojgiem różnych zawodników – mówił, ale dodał – Miło jest jednak, że zestawia się moje nazwisko z najlepszymi.
Pod wrażeniem tego występu był również Dana White, szef UFC. – Przyjechać do rodzinnego miasta, do wypełnionej po brzegi hali i walczyć z tak trudnym zawodnikiem jak Thiago Silva to olbrzymia presja. Gustafsson błyszczał – zachwycał się. – To absolutnie utalentowany dzieciak! – podsumował.
Czyli mamy nowego pretendenta do tytułu mistrzowskiego? Niekoniecznie od razu. Porównania do Jona Jonesa mają z pewnością jakieś podstawy, ale do mistrza z Ameryki jeszcze trochę brakuje. Przede wszystkim walk na najwyższym poziomie. Jones odprawił już kwitkiem przynajmniej połowę pierwszej dziesiątki w wadze półśredniej. Gustafsson ma za sobą udany sprawdzian z Silvą, ale wcześniej nie miał okazji mierzyć się z najlepszymi. Poza tym w kolejce do mistrza swoją już Rashad Evans, z którym popularny Bones zmierzy się już w najbliższą sobotę, a także Dan Henderson, który zapowiedział, że przed końcem kariery chciałby ostatniej szansy zdobycia tytułu.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Gustafsson to obecnie jeden z najbardziej perspektywicznych zawodników wagi półciężkiej, a może również i ciężkiej, bo przy wzroście 196 centymetrów ma spokojnie predyspozycje do walki w tej kategorii. Należy jednak dać mu trochę czasu i trudnych przeciwników. Wtedy okaże się kiedy będzie gotowy na Jona Jonesa. Na razie trzeba pozwolić mu jeszcze nacieszyć mu się tym co robi, bo jak sam mówi: – Jestem dumny, że walczę dla UFC i robię to, co kocham.
Tutaj możecie obejrzeć Alexandra Gustafssona w akcji: