STSport

– Jeżeli pojedynek z Przemkiem będzie tego wymagał, ja jestem gotowy na wojnę, bo mam zdrowie i kondycję – mówi „Gazecie Krakowskiej” były mistrz świata dwóch kategorii wagowych Tomasz Adamek (49-4, 29 KO), który w sobotę na gali Polsat Boxing Night zmierzy się z Przemysławem Saletą (44-7, 22 KO).

Adamek vs Saleta

Z analizy wielu Pana wypowiedzi wynika, że pójdzie Pan w ślady Bernarda Hopkinsa, najstarszego mistrza świata, który w swoim ostatnim pojedynku, w listopadzie ubiegłego roku, liczył sobie 49 lat…
Tomasz Adamek: To się okaże. Najbliższy plan dotyczy wyjścia do ringu w Łodzi i zaboksowania najlepiej jak potrafię. Tę walkę traktuję jak weryfikację. Jeśli będę sobą i przeniosę na ring swoje największe atuty z obozu przygotowawczego w Łomnicy, to uznam, że mogę jeszcze wojować w boksie zawodowym. W przeciwnym razie nie będę się czarował. Na dzień dzisiejszy czuję się bardzo dobrze, uniknąłem kontuzji, więc nie pozostaje mi nic innego, jak optymalnie wykonać swoją robotę.

Jeśli zwycięży chęć przedłużenia sobie kariery, to decyzja będzie gryzła się z zawsze powtarzanymi przez Pana słowami, że zdrowie ma się tylko jedno i trzeba je szanować.
Właśnie dlatego muszę dysponować swoją bronią. A wtedy, jak każdy wie, ciężko jest pobić mnie w ringu. Czterokrotnie przystępowałem do pojedynków bez swoich atutów, przez co schodziłem z ringu pokonany. Jeśli będę szybki i zdeterminowany, a do tego zdolny wyprowadzać wiele ciosów, to pozostanę nieuchwytny i mogę wygrać z każdym.

Z każdym, to znaczy z kim? Z mistrzami świata Kliczką i Wilderem oraz Powietkinem i Joshuą?
Mogę podjąć wyzwanie z każdym i pokonać dowolnego rywala, tak jak to czyniłem w dwóch niższych kategoriach wagowych, pod warunkiem dysponowania w stu procentach swoimi walorami. Wtedy jestem w stanie zdobywać tytuły i wygrywać nawet ze złamanym nosem, jak uczyniłem to w 2005 roku i niestraszna była mi czołówka pięściarzy. Natomiast jeśli nie będę zadowolony ze swojej dyspozycji, odczytam to jako znak, że rozdział pod tytułem „czynny sportowiec” trzeba zamknąć.

Pana kibice życzą sobie, by w walce z Saletą „Góral” był tak dobry, jak w pamiętnym starciu z Chrisem Arreolą, ostatnim tak emocjonującym w Pana wydaniu.
Jeżeli pojedynek z Przemkiem będzie tego wymagał, ja jestem gotowy na wojnę, bo mam zdrowie i kondycję.

Fani byliby zachwyceni, bo od dłuższego czasu walczy Pan dość zachowawczo. Zadając pojedyncze ciosy nie stwarzał Pan sobie zbyt wielu szans.
Hołduję głównie jednej zasadzie: zadać cios, a nie przyjąć uderzenia rywala. Co z tego, że złożyłbym akcję z pięciu ciosów, gdyby rywal odpowiedział trzema bombami? Wolę myśleć o zdrowiu, dlatego lepiej zadać mniej ciosów i zdążyć schować głowę.

źródło: Artur Gac, „Gazeta Krakowska”

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.