STSport

„Wszyscy, którzy mają choć trochę oleju w głowie wiedzą, że za wszystkim stoją jakieś interesy, za wszystkim stoi jakaś tam propaganda i ludzie w miarę inteligentni potrafią się w tym orientować i potrafią sobie odpowiedzieć, kto kim jest tak naprawdę”

Pewnie zaskoczę Was, ale słowa te wypowiedział Marcin Najman, odnosząc się do pytania o powszechny hejt na swoją osobę. Oczywiście Najman, jaki jest taki jest, ale inteligencji odmówić mu nie można, tak samo jak charyzmy, czy umiejętności „dobrego gadanego” które według mnie znacznie przewyższa umiejętności sportowe „El Testosterona” . Inna sprawa, że ten sam człowiek dziś się mieni mistrzem Europy w K1, wcześniej mając za sobą jedną, według mnie kompromitującą walkę w tej formule z Przemkiem Saletą, gdzie pokazał taki arsenał kopnięć technicznych, iż pokonał nawet samego siebie. No właśnie — zjawisko propagandy w środowisku MMA można przeanalizować już na samej osobie Marcina Najmana, ale ja skupię się tym zjawisku szerzej, choć do „El Testosterona” jeszcze wrócimy w drugiej części mojego felietonu.

Oprócz tego, iż jestem „3ligowym publicystą” podobno też jestem działaczem społecznym, czy politycznym, w związku z tym zjawisko propagandy jest mi bardzo świetnie znane i to namacalnie. Widziałem na żywo kolokwialnie tysiące razy, jak dwie frakcje ludzi związanych z jakimś człowiekiem, instytucją walczyło ze sobą, czy to w oczy zasypując się różnymi określeniami i kopiąc wzajemnie sobie dołki, bądź tylko za plecami, ale powód ich sporu zawsze był ten sam — władza, pozycja, panowanie jednych nad drugimi i pieniądze. Najprostszym przykładem na to, jak dwie siły ze sobą walczą propagandowo, jest np. TVP i TVN, czy sytuacja Polski w Unii Europejskiej. Oczywiście, to nie jest miejsce na jakieś polityczne dywagacje, ale sami możecie porównać sobie przekazy, jakimi emanują te dwie stacje i który przekaz jest silniejszy w skali socjologicznej w naszym kraju. Większość ludzi jednak nie wie w co wierzyć, nie ma pojęcia co jest prawdą a co nie, w związku z tym gubiąc się w papce medialnej zamieniają swoje mózgi w draże, ślepo słuchając tego, co mają podane na tacy, albo tak naprawdę wierząc w to, co im samym pasuje.

Faktem jest, że przyszło nam żyć w czasach, gdzie prawdziwą wojną jest ta medialna i hybrydowa, albowiem jest ona skuteczniejsza niż np. agresja, czy wszelkie podboje i my Polacy powinniśmy o tym wiedzieć najlepiej, zaświadcza o tym nasza historia narodowa. Zjawisko tej wojny zalało nam już wszystkie dziedziny życia, nie oszczędzając i środowiska MMA.

„Mirek od lat cierpi straszne katusze, że jest nieistotnym elementem czegoś, co bardzo kocha i ja to rozumiem bo gdybym ja coś bardzo kochał bez wzajemności to prawdopodobnie też bym cierpiał, ale to nie jest powód by obrażać naszą federację i być upośledzonym intelektualnie – walk w MMA nie da się ustawić” – Maciej Kawulski dla STsport.pl.

Na pierwszy ogień nasuwa mi się spór między lobby KSW i PL MMA – a w zasadzie to osoby Mirosława Oknińskiego. Oczywiste jest, że zdecydowanie większą siłą jest lobby „kaeswusowskie”, mające za sobą potężne media, pieniądze, a nawet uczestnicząc nie tylko w tym, co jest nazywane sportem, ale także i show biznesem, zdecydowanie to konfrontacja sztuk walki jest tym głównym nurtem polskiego MMA. A Mirek? Każdy z branży wie, że to on jest prekursorem MMA w Polsce, organizując pierwsze zawody w tej dyscyplinie tzw: „walki w klatkach”, a jeden z właścicieli KSW – Maciej Kawulski jest jego byłym uczniem. Wynika więc jasno, iż uczeń przerósł mistrza, choć nie w aspekcie trenerskim, co organizacyjnym, menadżerskim albowiem to właśnie „Kawul” mimo że dość przypadkowo (odsyłam Was do historii KSW) ale to on spija śmietankę z tego, co Okniński w Polsce stworzył i zapoczątkował. Mirosław za to może mówić wiele, ale ja nigdy nie uwierzę w to, iż taka sytuacja go nie bolała, bo kułoby to każdego człowieka i jest to naturalny, ludzki odruch. Wyobraźcie sobie sytuację, iż efekt waszej pracy trafia nie do Was, ale do kogoś, kto mądrze wykorzystał okazję, ba mało tego — wykorzystując wasze wcześniejsze doświadczenie i pomoc? Zapewniam Was, że nie czulibyście się komfortowo.

Warto także dodać, że gdy w grę wchodzą pieniądze, tam zawsze pojawia się nieuczciwa konkurencja, tworząc zarzewie konfliktu. I tak oto np. gdy Mirek tylko powiedział coś niewygodnego na jakąkolwiek gwiazdę KSW, podważając jej autorytet stał się obiektem ataków i lansowanego przez pewne siły w MMA przekonania, iż jest bajkopisarzem, takim, owamtym złym człowiekiem. Prawda jest jednak taka, że stał się niewygodną konkurencją dla rosnącej siły medialnej, jaką jest KSW, mówiąc co myśli, ale niekoniecznie to, co dla duetu Kawulski&Lewandowski jest na rękę. Z biegiem upływających lat i Miras założył swoją organizację, powstała Profesjonalna Liga MMA – organizacja mająca ideę czysto sportową, promującą młodych zawodników, lecz brutalny rynek na przełomie lat spowodował, iż i ta organizacja musiała wejść w to, czym nazywany jest swego rodzaju show biznes, jeżeli ma być poważnym jeszcze graczem na scenie MMA w Polsce. Przecież każdy powinien rozumieć, że komercyjna telewizja żąda oglądalności, a organizacja, która ma się rozwijać potrzebuje zainteresowania także zwykłych ludzi, dla których ważniejszy niż czysty sport, są emocje z nim związane. Tym oto schematem, PL MMA dało się pochłonąć swego rodzaju w konsumpcyjny wyścig szczurów przy okazji pakując się w różne kłopoty i hejty, a gdy przyszła tylko dogodna okazja, nagle Mirka zaczęli kopać wszyscy, nawet Ci teoretycznie z nim blisko związani…. Cóż, – live is brutal? Nie, „naród wspaniały, ale ludzie k….”!

Prawda jest jednak taka, że co by ludzie nie mówili na temat Mirka, to wszystko w MMA się stało dzięki właśnie niemu. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, iż gdyby Kawulski nie walczył, nie trenował u Mirosława, nie był tym sportem tak zarażony i co za tym idzie nie założył by KSW wraz Martinem, ludzie Ci pewnie by się nawet nie spotkali. Powiesz mi, że Mirek nie wykorzystał swej szansy? Człowieku, weź pod uwagę czasy, w jakich Mirek organizował swe pierwsze gale i ówczesny klimat wokół tego sportu! Można nawet ująć, iż to Okniński przetarł drogę KSW w wizerunku MMA, albowiem wziął na siebie pierwszą, największą falę krytyki na ten piękny sport.

Okej, zgadza się – Mirosław Okniński nie jest tak dobrym biznesmenem jak włodarze KSW, albowiem on sam w sobie jest chodzącym MMA. Człowiekiem instytucją polskiego MMA, pionierem, prekursorem, pasjonatem, wręcz wynalazcą tego sportu w Polsce, od którego wszystko się zaczęło — KSW także. Pójdę dalej jak napiszę, że gdyby nie Okniński, prawdopodobnie bardzo niewielu zawodników mogło by dziś walczyć na takim poziomie w Polsce za takie pieniądze i tu akurat nie mam na myśli aspektu trenerskiego. Oczywiście Mirosława można i nie lubić jak każdego człowieka, a ja z jego popełnionych błędów go nie wybielam, ale jednocześnie uważam, że szacunek, poważanie i respekt takiej osobie należy się ustawowo i obowiązkowo, albowiem to nikt inny jak Mirek Okniński jest swoistym korzeniem sukcesu MMA w Polsce. Jednak dla głównego nurtu jest on zbyt niewygodny i wręcz niebezpieczny, wszelkimi sposobami więc wizerunek jego jest osłabiany, ale najgorsze jest to, że wielu fanów MMA łyka propagandę niczym ławica ryb, bezmózgie wrony w stadzie, nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi. Cóż, kończąc ten tekst stwierdzam, iż wynika jasno, że starcie tych dwóch sił w polskim MMA jest kwestią logiczną i wręcz nieuniknioną. Pozostaje nam tylko pytanie, czemu wielu fanów nie potrafi myśleć logicznie, wyciągać samemu wnioski i w związku z tym mieć swoje, indywidualne zdanie? Przecież w odróżnieniu od pojedynku MMA — myślenie jeszcze nie boli…

Grzegorz Prokop.

Druga cześć felietonu, już niebawem na którą już dziś serdecznie zapraszamy. 😉

Categories: MMA, Polecamy 1 likes

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.