STSport

W rozmowie z „Wirtualną Polską” współwłaściciel Federacji KSW Martin Lewandowski podsumował wszystkie pojedynki, wskazał bohaterów i antybohaterów wieczoru. Antybohaterem w jego opinii jest Amerykanin Rodney Wallace, który przegrał z Michałem Materlą przez nokaut już w 21. sekundzie walki. – Nie chcemy u nas zawodników, którzy nie są w stanie przetrwać pół minuty– mówi Lewandowski

Martin Lewandowski

Martin Lewandowski

Artur Mazur: Czy jesteście zadowoleni z wyników oglądalności gali KSW21?

Martin Lewandowski: Te wyniki nas bardzo satysfakcjonują. W szczytowym momencie oglądało nas 3,8 miliona widzów. Wydaje mi się, że taki wynik ucieszyłby nie tylko nas, ale każdego organizatora tego typu imprez. W grupie męskiej mieliśmy 32,8 procent udziału w rynku. Dla nas to są bardzo dobre wyniki.

Czy mieliście problem z przyznaniem nagrody za poddanie wieczoru. Dlaczego nagroda powędrowała w ręce Mameda Chalidowa a nie Macieja Jewtuszki?

Uznaliśmy, że Artur Sowiński w walce z Jewtuszką miał szansę, żeby wyjść z opresji. Chcemy ocenić nie tylko poprawnie zapiętą technikę kończącą, ale też widowiskowość akcji. Naszym zdaniem poddanie Chalidowa było ciekawsze niż Jewtuszki. Inna sprawa, że pod koniec walki Sowiński sprawiał wrażenie, jakby już pogodził się z losem, zabrakło mu „prądu”. Natomiast Grove cały czas bronił się przed tym poddaniem.

Jeśli chodzi o bonus za walkę wieczoru, to tutaj wszyscy są zgodni. Karolina Kowalkiewicz i Paulina Bońkowska rozgrzały kibiców.

Absolutnie tak. Ustalając te bonusy, nawet się z Maćkiem Kawulskim nie widzieliśmy, tylko uzgadnialiśmy wszystko przez telefon. Jeśli chodzi o walkę wieczoru, to obaj nie mieliśmy żadnych wątpliwości i wskazaliśmy na pojedynek dziewczyn. Przez sekundę – ja osobiście – miałem dylemat w przypadku poddania, natomiast w kwestii walki wieczoru byliśmy z Maćkiem zgodni. Nokaut był jeden i to mocny, więc tutaj problemu też nie było.

Karolina Kowalkiewicz (foto:Super Express)

Karolina Kowalkiewicz (foto:Super Express)

Nie wszystkie walki były jednak emocjonujące. Rozczarował na pewno Terry Martin? Czy chcecie go jeszcze pokazywać na waszych galach?

Zbyt mało czasu upłynęło od gali, aby składać tego typu deklaracje. Oczywiście, jesteśmy bardzo niezadowoleni z jego występu, ale on może usprawiedliwić się faktem, że wziął walkę z marszu. Gdyby przed walką przeszedł cały cykl przygotowań i zaprezentował się tak jak w sobotę, to od razu odpowiedział na to pytanie. Musimy wziąć pod uwagę fakt, że on o występie dowiedział się dwa tygodnie wcześniej. Miał za sobą zrzucanie wagi, długi lot do Polski. Widać było, że jemu i Rodneyowi Wallace’owi zmiana czasu nie służy. Z drugiej strony oni są zawodowcami i powinni zgłaszać problemy z aklimatyzacją. Wtedy ściągalibyśmy ich do Polski wcześniej. Taki Malvin Manhoef organizując swój przylot do danego kraju, od razu stawia szereg warunków dotyczących samolotu, zakwaterowania, organizacji pobytu. Ja nie odbieram tego jako swego rodzaju „gwiazdorstwo”, tylko jako znajomość swojego ciała. Odnoszę wrażenie, że Wallace i Martin nie dbają o takie szczegóły i organizują wszystko bardziej po spartańsku. Wracając do twojego pytania, jest za wcześnie na tego typu deklaracje z Martinem. Wziął walkę w zastępstwie, zrobił ukłon w naszą stronę i dlatego nie chciałbym go skrzywdzić.

Jak ocenisz walkę Krzyśka Kułaka z Piotrem Strusem?

Wydaje mi się, że Krzysiek rozczarował nie tylko mnie, ale i większość kibiców. Walczył zachowawczo. Tłumaczy go tylko długa przerwa spowodowana poważną kontuzją, która na pewno wpływa na jakość walki. Z kolei Piotrek Strus zagrał taktycznie. Z jego strony nie było widać jakiejś finezji. Gdyby nie kontuzja Kułaka, to Strus pewnie by wygrał, ale nie było widać zdecydowanej przewagi jednego z zawodników. Kibice pewnie więcej spodziewali się po Kułaku. Poza charakterystycznym wyjściem do ringu nie było widać starego Krzyśka. Strus wygrał i w 2013 roku na pewno go zobaczymy na KSW. A co z Kułakiem? Nie wiem. Musimy zobaczyć, na ile poważna jest jego kontuzja i zastanowić się, czy jeszcze będzie w stanie dawać fajne walki. Na KSW już nie ma miejsca na walki zawodników, których lubimy. Dajemy szansę tym, którzy przyciągają publikę.

Czy podobał wam się wielki rewanż i walka o pas w kategorii lekkiej pomiędzy Maciejem Jewtuszką i Arturem Sowińskim?

Moim zdaniem Sowińskiemu brakuje pewności siebie w ringu i na co dzień. Jeśli chce coś osiągnąć, to musi to zmienić. Sama walka była zachowawcza. Mówiąc kolokwialnie zabrakło tam ikry. Zauważyłem, że zawodnicy coraz częściej zaczynają myśleć o wygranej, a zapominają, że walczą dla fanów, oglądalności. Rozwijamy ten sport, jak możemy, ale poza sportem jest jeszcze widowiskowość, którą zawodnicy muszą na ringu pokazywać. Jeśli będzie tej widowiskowości brakować, to będziemy się zastanawiać, co z tym zrobić. Nas nie interesuje jedynie punktowanie, „patenciarstwo” i sama taktyka. Widowiskowości oczekują kibice i ja z Maćkiem Kawulskim jako promotorzy. Zdaję sobie sprawę, że te pasy będą coraz więcej znaczyć i zawodnicy tym samym będą mieli więcej do stracenia, ale to nie może nieść za sobą spadku widowiskowości.

Nie podobają mi się walki na wypunktowanie. Zauważyłem, że zawodnicy zaczynają się coraz bardziej obawiać, że dostaną w głowę. Jeśli tak, to niech zaczną jeździć na rowerach. Zawodnicy na KSW dostają coraz większe pieniądze, niektórzy większe niż w niektórzy w UFC i dlatego wymagam od nich tego samego poziomu. Nie byłem zachwycony walkami Kułak – Strus i Sowiński – Jewtuszko. Zauważ, że dobre walki zaczynają dawać ci, którzy nie mają nic do stracenia. Przykładem niech będzie pojedynek dziewczyn, który uznaliśmy walką wieczoru. Chłopcom powinno być trochę wstyd…

W drugiej walce o pas zmierzyli się Aslambek Saidov i Borys Mańkowski. Co powiesz o ich konfrontacji?

To była ciekawa walka i żałuję, że została przerwana z powodu groźnej kontuzji Mańkowskiego, która na pewno na dłuższy okres wyłączy go ze sportu. Było widać determinację u jednego i drugiego. Przed walką o pas Saidov przegrał w Danii, ale w sobotę na KSW był zdeterminowany. Było widać, że potrafi się zmobilizować po porażce, a to nie jest łatwe. Za tę walkę należy mu się podwójny szacunek. Z kolei Borys miał ogromnego pecha. Z tego, co wiem, to nogę ma strasznie poharataną. Ucierpiał staw skokowy, kolano, więzadła.

W ostatniej walce o pas zmierzyli się Michał Materla i Rodney Wallace. Skończyło się ciężkim nokautem, po którym Wallace stwierdził, że nie zasługuje na walki na waszych galach. Macie go zamiar jeszcze zapraszać?

Myślę, że nie. Jeśli ktoś dwukrotnie kończy w taki sposób swoje walki, to nie ma o czym gadać. Wiadomo, że Wallace trafił na dwóch najlepszych polskich zawodników w kategorii do 84 kg, ale to nie usprawiedliwia faktu, że dwa razy padł od tej samej broni. Po czymś takim ludzie zaczynają myśleć, że wystawiamy naszym zawodnikom gościa, który ma dwa razy ładnie padać na ring. Nie chcemy u nas zawodników, którzy nie są w stanie przetrwać pół minuty. W boksie są pięściarze, którzy budują rekord, u nas takich nie ma. Nie zaprosiliśmy Wallace’a na zasadzie: „przyjedź, bo brakuje nam nokautu wieczoru” (śmiech). Coś takiego nas nie interesuje. Po porażce z Chalidowem, Wallace wygrał dwie walki, jego menedżerowie nas zapewniali, że jest w dobrej formie i dlatego myśleliśmy, że w końcu pokaże na co go stać. Okazało się, że przyjechał i zaprezentował się jak najgorszy patałach.

Czy macie z nim jeszcze kontrakt?

Tak, ale go rozwiążemy. Mamy taką możliwość. Nie wiem, czy dawanie mu trzeciej szansy, ma jakiś sens.

Materla pokonał Wallace’a szybciej niż dokonał tego Chalidow. Czy teraz zmierzy się z Kendallem Grovem?

Myślę, że tak. To jest bardzo możliwe. Nie zawsze musi tak być, że dajemy Michałowi Materli zawodnika, z którym wcześniej bił się Chalidow, ale w tym przypadku jest to kusząca opcja.

Materla podkreśla, że na KSW czuje się świetnie, ale podkreśla również, że chciałby spróbować swoich sił za granicą. Ma ofertę ze Szwecji, ale oczywiście marzy mu się UFC. Jak wy do tego podchodzicie?

Michał jest jednym z trzech zawodników, którzy mogą zawiesić kontrakt z KSW i pójść do UFC, jeśli tylko taka oferta się pojawi. Nie jesteśmy tym zaskoczeni. Z drugiej strony dla nas to zaczyna być taka trochę męcząca dyskusja. Nie chcemy się czuć jak trampolina do UFC, bo budujemy niejako tych zawodników. Nie po to dajemy im rozpęd promocyjny, finansowy, żeby później ich tracić. Wydaje mi się, że wkrótce bardziej rygorystycznie będziemy podchodzić do współpracy z naszymi zawodnikami. Będą się musieli po prostu zadeklarować: albo walczysz tu na KSW, albo gdzieś indziej. Inwestowanie w zawodnika, który na szczycie kariery będzie chciał od nas odejść, z biznesowego punktu widzenia nie ma sensu.

Mamed Chalidow vs Kendall Grove (foto:KSW)

Mamed Chalidow vs Kendall Grove (foto:KSW)

Po gali obaj podtrzymali deklarację, że ze względu na swoją przyjaźń nie będą ze sobą walczyć. Pogodziliście się już z tym?

Rozmawiałem na ten temat z Chalidowem. On nawet twierdzi, że oni nie boją się ze sobą walczyć, tylko uważa, że to nie byłaby walka. To byłby trochę silniejszy sparing. Jeżeli tak to miałoby wyglądać, to ja nie chcę takiej walki. Nie oczekiwałem od nich, że będą się obrażać, nienawidzić, tylko oczekiwałem, że wyjdą do ringu jak zawodowcy. Okazuje się, że nad tym zawodowstwem w Polsce trzeba jeszcze popracować. I znów wracamy do tego, o czym już rozmawialiśmy. Zawodnicy, którzy mają coś do stracenia, nagle zaczynają kalkulować. Powtarzam, że Rafał Moks i Borys Mańkowski są przyjaciółmi, którzy kilka miesięcy temu dali kapitalną walkę. Wydaje się, że można się wznieść na taki poziom. Wiem, że to nie jest komfortowa sytuacja, ale wybrali sobie taki zawód i muszą się liczyć z jego konsekwencjami. Jak jesteś prezesem firmy i jesteś zmuszony grupowo zwalniać ludzi, to nikt cię nie pyta, czy masz jaja i to zrobisz. Nie chcę podgrzewać atmosfery, bo szanuję przyjaźń Materli i Chalidowa, ale cała sytuacja jest trochę mało poważna.

Przejdźmy do drugiej walki wieczoru. Co powiesz o starciu Chalidowa z Grovem?

Zaje…a walka! Wrócił stary Mamed z kopnięciami z obrotu, z uderzeniami z zaskoczenia. Odnoszę wrażenie, że Mamed był wyjątkowo wyluzowany, spokojny, pewny siebie. Zmiana przeciwnika nie wpłynęła na niego źle. Podobało mi się jak walczył, jak się zachowywał na konferencji. Z postawy Kendalla Grove’a też jestem zadowolony i już teraz możemy z Maćkiem Kawulskim zagwarantować, że w 2013 roku będzie u nas walczył. Odnoszę wrażenie, że ta walka poruszyła nie tylko mnie, ale i publiczność. Oby więcej takich konfrontacji.

Chalidow zapowiedział po walce, że zostaje w Polsce. Czy to definitywnie zamyka temat?

Tak, jak już ci mówiłem w jednym z ostatnich wywiadów, sprawa nie jest formalnie zamknięta, bo Joe Silva z UFC nie dostał od nas definitywnej odpowiedzi. Ta decyzja należy do Mameda. Zrobię to, co będzie chciał. Jeśli stwierdzi, że zamykamy ten temat, to tak uczynimy. Ale nie zapominajmy, że zawodnicy często zmieniają zdanie.

rozmawiał Artur Mazur, Wirtualna Polska

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.