STSport

Maciej Misiak jest kancho (dyrektorem) organizacji International Budokai Union KyodoKyokushin, która prężnie rozwija się na całym świecie. Misiak odnosił liczne sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej w Kyokushin i Kickboxingu. Ma czarny pas w Kyokushin, Kickboxingu i Ju – Jitsu Specnaz. Jego organizacja KyodoKyokushin zrzesza już niemal 50 krajów na całym świecie.
Zastanawialiśmy się, w czym tkwi tajemnica sukcesu organizacyjnego Macieja Misiaka? Po rozmowie z nim wiemy, że jest to młody, ambitny, pełen charyzmy człowiek, zachowujący się zgodnie z etosem Karate, mający właściwy kodeks etyczny i moralny, odnoszący się z szacunkiem do innych ludzi, niezależnie od rangi, czy pozycji społecznej.
W dniu wczorajszym przeprowadziliśmy z nim wywiad, na temat kulisów jego pobytu w Japonii w dojo Masutatsu Oyamy, egzaminach na stopnie Dan, przygotowaniach do startów w zawodach i rozwoju organizacji KyodoKyokushin.

Redakcja: Witam. Jesteś Dyrektorem dużej organizacji Kyokushin. Trudno się zarządza taką organizacją? Z czym się to wiąże??

Witam. Nasza Organizacja zrzesza już blisko 50 krajów na całym Świecie. Została stworzona po to, żeby zrzeszać kluby i oddziały, ale bez zależności finansowych oraz „politycznych”. Staramy się cały czas rozwijać i ulepszać funkcjonowanie KyodoKyokushin. Wiąże się to jednak z nieustanną pracą, zarówno w kraju jak i zagranicą. Prowadzeniem licznych rozmów, prowadzeniem dokumentacji, strony internetowej oraz facebooka. Należy również rozumieć problemy regionalne, czego musiałem się nauczyć. Inaczej bowiem sprawa wygląda w Europie, a inaczej w Afryce czy Azji. Prowadzenie i rozwijanie organizacji to również nieustanne podróże. Seminaria i zawody w kraju i zagranicą odbywają się bardzo często. Zdarza się, że wolny weekend mam raz na trzy miesiące. Uważam jednak, że jest to konieczne. Wiem również, że ludzie to doceniają, co sprawia mi ogromną radość. W tym roku powołaliśmy zarząd organizacji, ponieważ jedna osoba nie jest już w stanie zajmować się wszystkim i być wszędzie. Są to zarówno ludzie doświadczeni (uczniowie samego Masutatsu Oyamy), jak również młodzi, którzy bardzo pomagają w dynamicznym rozwoju.

Redakcja: W swojej karierze jeszcze jako zawodnik odnotowałeś spektakularne sukcesy, min. Mistrzostwo Europy czy 3 miejsce na Mistrzostwach Swiata w Tokio. Czy możesz nam powiedzeć z perspektywy byłego zawodnika, jak wyglada przygotowanie do takiego turnieju??

Przygotowanie do zawodów Karate Kyokushin są bardzo trudne, ponieważ nie jest to sport zawodowy, czy olimpijski i trzeba oprócz treningów jeszcze zarobić na życie. Moje przygotowania były rozplanowane na cały rok, gdzie finalnym najważniejszym turniejem były Mistrzostwa Świata. Chciałem nadmienić przede wszystkim, że przygotowałem się sam. Nie miałem trenerów, a sparingpartnerami byli moi uczniowie (już wtedy znakomici zawodnicy). Mój dzien wyglądał tak, że wstawałem rano i biegałem lub robiłem trening obwodowy na siłowni. Później przez cały dzień prowadziłem zajęcia (miałem dziennie od 5 do 7 treningów do realizacji), a wieczorem miałem trening specjalistyczny razem z moimi zawodnikami. Zaplanowałem też dwa starty przed turniejem głównym. Startem testowym było Danish Open, gdzie zająłem drugie miejsce. Wiedziałem już wtedy, co muszę poprawić. Poźniej były Mistrzostwa Europy podczas, których zająłem pierwsze miejsce. Ostatnie zwycięstwo dało mi pewność, że jestem już gotowy na start w Japonii. Turniej w Tokio był najtrudniejszy w mojej karierze. Upał, duża wilgotność powietrza i zmiana rytmu dobowego była dobijająca, ale nie mogłem się poddać. W drodze po medal stoczyłem pięć walk. W półfinale niestety nie udało mi się wygrać z późniejszym Mistrzem Świata (przegrałem po dogrywce przez decyzję sędziów), ale w walce o trzecie miejsce wygrałem przed czasem z reprezentantem Japonii. Okupiłem to jednak pęknięciem kości piszczelowej.

Redakcja: Wiemy, że należałeś do organizacji IKO Sosai, czyli właściwej schedzie po Masutatsu Oyama i byłeś przedstawicielem tej organizacji w Polsce. Czy możesz nam powiedzieć, jak do tego doszło. W jaki sposób tak młody człowiek osiąga tak wielki sukces?

Jako młody człowiek byłem pełen wiary w ideały karate, które wpoił mi mój pierwszy nauczyciel (niestety już nieżyjący). Zderzyłem się jednak z rzeczywistością bardzo róźniącą się od tej, w którą wierzyłem. Na każdym kroku pieniądze i układy. Nie mogłem nawet założyć własnego klubu bez zmiany organizacji „bo takie były zasady”, oczywiście stworzone dla tych, którzy chcieli z Karate zrobić wielki biznes. Nie chciałem być tego częścią. Przez rok nie byłem nawet członkiem żadnej organizacji, ale ograniczało to mój rozwój i moich uczniów. Postanowiłem poszukać organizacji bez przedstawiciela w Polsce, zeby zacząć budować coś całkiem nowego i wolnego od układów.
Zaciekawiła mnie nazwa IKO Sosai. Znalazłem stronę internetową tej organizacji w Singapurze, a oni skontaktowali mnie z głównym Honbu, oraz z Shihan Cameronem Quinn, który wtedy był członkiem tej organizacji. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że organizacją tą kieruje córka Wielkiego Mistrza Masutatsu Oyamy. Jednak otrzymanie przedstawicielstwa nie było proste. Musiałem pojechać do Japonii i pokazać swoje umiejętności. Wcześniej jednak musiałem przesłać film z treningu w moim dojo, żeby wogole mój przyjazd został zaakceptowany. W 2009 roku poleciałem do Japonii i wziąłem udział w międzynarodowym egzaminie oraz kursie sędziowskim. Sędziowałem również podczas turnieju w Japonii. Po tym wszystkim, jako podobno najmłodszy w historii otrzymałem funkcję Branch
Chief w tej organizacji.

Redakcja: Zdawałeś egzamin na 2 Dan w Japonii w Dojo samego Masutatsu Oyamy. To wielka nobilitacja. Czy mozesz nam powiedzieć kilka słów o Twoim pobycie w Japonii, egzaminie i wrażeniu, jakie zrobiło na Tobie dojo Wielkiego Mistrza.

Zacznę może od tematu egzaminu. Ogólnie będąc w Organizacji IKO Sosai brałem udział w pięciu egzaminach przeprowadzanych przez Japończyków, trzy razy w Japonii, raz w Rumunii i raz w Polsce (jako asystent kancho Suzuki). Nie na każdym z tych egzaminów sam zdawałem, ale chciałem podjąć wyzwanie dla samego siebie. Każdy z tych egzaminów był bardzo ciężki i trwał między 5 a 8 godzin. Zaczynał się testem siły czyli 100 pompek, 200 przysiadów i 300 brzuszków. Później techniki podstawowe po 30 powtórzeń, ido geiko czyli poruszanie się w pozycjach no i kata. Później był test skakania przez kij w przód i w tył, kopnięcia w piłeczki zawieszone pod sufitem i walki egzaminacyjne. Jeden z egzaminów zapamiętam chyba do końca życia. Byłem bezpośrednio po Mistrzostwach Świata i nakazano mi zdawać. Byłem bardzo poturbowany, a musiałem przejść 40 walk. Przeciwnicy zmieniali się, ale starałem się przestraszyć ich mocnymi kontrami. Po 10 pierwszych walkach pozostali przeciwnicy walczyli już spokojniej. Trzeba powiedzieć, że Japończycy zwłaszcza, w nowo powstających organizacjach podchodzą trochę inaczej do egzaminów mistrzowskich. Szefowie oddziałów często zdają egzaminy rok za rokiem. W IKO Sosai było bardzo podobnie, co nie do końca mi się podobało ale musiałem to zaakceptować. Sam pobyt w Japonii był niezwykłym doświadczeniem. Byłem tam trzy razy i zawsze odkrywałem coś nowego. Bardzo wyjątkowe było też to, że za każdym razem spałem w Honbu Sosai Oyamy, jak Uchi deshi. Samo dojo składa się z czterech poziomów. W piwnicy, gdzie kiedyś była szatnia, znajduje się prysznic gdzie jest tylko lodowata woda. Na parterze jest biuro Kancho i szatnia. Jest to też miejsce, gdzie śpią zagraniczni goście gdy przyjeżdżają do Honbu. Główne dojo jest na pierwszym piętrze, a na drugim znajduje się zamknięty i nieużywany gabinet Sosai Oyamy z pamiątkami z całego świata.

Redakcja: Widzieliśmy Twoje zdjęcia z cmentarza przy grobie Masutatsu Oyamy. Jakie to było uczucie stać przy nagrobku twórcy Kyokushin??

Wizyta na grobie Masutatsu Oyamy to naprawdę wyjątkowe przeżycie. Nie każdy wie, że grób nie znajduje się przy Mitsumine. Tam jest tylko pamiątkowy monument. Grób znajduje się na cmentarzu w Tokio. Wielkim przeżyciem dla mnie było odwiedzenie grobu Masutatsu Oyamy – twórcy Kyokushin wraz z jego córką i wnukiem. To właśnie oni mnie tam zabrali. Było to niesamowite przeżycie. Widziałem w ich twarzach odbicie naszego Mistrza.

Redakcja: Jak rozwinęła się Twoja dalsza kariera już po powrocie z Japonii?

Moja ostatnia wizyta w Tokio miała miejsce w 2011 roku. Już wtedy czułem, że przestaję pasować do wizji niektórych osob jak ma wyglądać organizacja. Przyjąłem do Polskiego oddziału IKO Sosai osoby bardzo już doświadczone, którym nie pasował młody lider. Był to czas rozpadu Polskiej Organizacji IKO Matsui, więc wielu mistrzów zmieniało organizacje. Po pewnym czasie zorietowałem się, że walka o władzę nie jest tym, czego chcę więc zrezygnowałem z prowadzenia tej organizacji, która gdy odchodziłem miała zrzeszonych chyba 12 klubów. Zaprzestałem udzielania się w Karate. Zająłem się tylko swoim klubem. Startowałem również zawodowo w Kickboxingu. Jednak po pewnym czasie miłość do Kyokushin zwyciężyła. Postanowiłem stworzyć coś nowego, ale tylko dla siebie i swojego klubu. Nazwałem to KyodoKyokushin. Kyodo to siła w jedności. Postanowiłem działać sam. Moi zawodnicy zdobywali medale na zawodach krajowych i międzynarodowych (również Mistrzostwach Europy). W roku 2014 skontaktował się ze mną mój przyjaciel, który wtedy mieszkał w Irlandii. Zapytał czy może ze mną wspołpracować w ramach organizacji. Zgodziłem się. Później kontaktowali się ze mną ludzie, którzy znali mnie z Japonii lub turniejów gdzie startowałem lub wystawiałem zawodników z takimi samymi pytaniami. I tak powstała Światowa Organizacja z 50 zrzeszonymi krajami. W tym momencie KyodoKyokushin organizuje kilka międzynarodowych dużych turniejów w ciągu roku i wiele regionalnych wydarzeń. Praktycznie, co miesiąc podróżuję do jakiegoś kraju, aby przeprowadzić seminarium lub wystawić zawodników na turnieju. Spełniło się moje marzenie o organizacji wolnej od pieniędzy i polityki. Sukcesy moich zawodników są dla mnie dużo ważniejsze, niż moje z przeszłości, a w moim dojo ćwiczą zdobywcy Pucharów Świata i Europy, Mistrzowie Europy. Mamy też medalistów Mistrzostw Świata. Cały czas się rozwijamy.

Redakcja: Jakie masz plany na bieżący rok?

Rok 2020 jest bardzo trudny ze względu na pandemię Koronawirusa. Pokrzyżowało to moje plany wyjazdu na turniej do Japonii i Niderlandów jak również uniemożliwiło zorganizowanie Pucharu Świata na Ukrainie, turniejów w Grecji, Rumunii i w Polsce. Na szczęście sytuacja się już powoli normuje, więc zaczynamy znów pracować. W 2020 roku na pewno podejmiemy próbę organizacji Pucharu Świata na Ukrainie i międzynarodowego egzaminu na stopnie Dan (24, 25 października), oraz Pucharu (14 listopada) i Mistrzostw Polski KyodoKyokushin. 21 listopada odbędzie się również All Asia KyodoKyokushin Championships w Indonezji. Również w te wakacje planujemy już regionalnie Ogólnopolski obóz letni KyodoKyokushin nad morzem. Mam nadzieję, że wszystkie te plany uda się zrealizować.

Redakcja: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.

Bardzo dziękuję. Chciałem na koniec podziękować wszystkim przedstawicielom KyodoKyokushin na całym Świecie za wielkie wsparcie i przyjaźń. Czuję, że jesteśmy jak rodzina, dlatego nikt nie będzie w stanie nigdy nam zaszkodzić. OSU.

Inne artykuły o KyodoKyokushin
stsport.pl/organizacja-international-budokai-union-kyodokyokushin/

Comments are closed.