Fame MMA – przyszłość sportów walki czy cyrk na kółkach? Fame MMA jest ostatnio na językach wielu portali plotkarskich oraz sportowych.
Ta młoda, bo zaledwie dwuletnia organizacja ma na swoim koncie sześć imprez zakończonych ogromnym sukcesem a na początku września będziemy mogli zobaczyć kolejną, siódmą odsłonę gali freak fight. Choć poziom walk na Fame MMA pozostawia wiele do życzenia, to nie da się ukryć, że federacja zyskała ogromną liczbę fanów w całym kraju a ilość wyświetleń pod ich filmami na YouTubie bije miliony. Z całą pewnością wielkie bum Fame MMA zawdzięcza swoim pomysłodawcom- Wojtkowi Goli, uczestnikowi programu WarsawShore oraz Michałowi Baronowi, znanemu youtuberowi. Koneksje nabyte w trakcie burzliwej „kariery” otworzyły im drzwi do świata sportu a także zapewniły reklamę, na jaką nie mogłyby sobie pozwolić żadne inne początkujące federacje. Na galach nie zobaczymy jednak profesjonalnych sportowców. Wśród zawodników można spotkać polskich celebrytów, youtuberów influencerów…a nawet karłów!
Chociaż walki toczone są głównie na zasadach MMA, (czasem poszerzone są o inne dyscypliny sportowe takie jak boks czy kick-boxing) próżno doszukiwać się w nich czegoś więcej niż przepychanek i sztucznie nakręconych konfliktów, które zawodnicy próbują rozwiązać w oktagonie. Sędziowie często mają kłopot z realną oceną walk a ich decyzje są podważane przez widzów jak i samych uczestników i finalnie ulegają zmianom. Czy można im się jednak dziwić? W końcu nie jeden zawodowiec miałby trudności w rozstrzygnięciu takich „pojedynków”. I choć nie jest to widowisko dla prawdziwych miłośników KSW, to PPV na gale Fame MMA są zakupowane przez Polaków na długo przed premierą a oglądalność wydarzeń wciąż rośnie. Czy tak, zatem wygląda przyszłość sportów walki, a gala MMA, aby zyskać tak wielkie zainteresowanie musi przypominać wyreżyserowane show? Dopóki organizatorzy będą dostarczać widzom emocji kontrowersyjnymi pojedynkami Fame MMA będzie trwało w najlepsze. Co jednak, gdy na rynku zabraknie patocelebrytów i karłów? O tym przekonamy się wkrótce.
Autor: Natalia Walewska
