STSport

Najlepszy zawodnik wagi ciężkiej polskiego MMA wraca do oktagonu. Już w najbliższą sobotę Damian Grabowski, bo o nim mowa, wystąpi na gali MMA Attack 3, gdzie zmierzy się ze Stavrosem Economou. Popularny „Polski Pitbull” przygotowywał się do pojedynku w Stanach Zjednoczonych, gdzie sparował między innymi z Cainem Velasquezem, mistrzem wagi ciężkiej federacji UFC. Raz zdołał nawet poddać słynnego wojownika.

Przed najbliższą walką Grabowski odwiedził American Kickboxing Academy – klub, w którym trenują prawdziwe sławy światowego MMA. Najlepszy polski ciężki jest bardzo zadowolony z pobytu w tym renomowanym klubie i ze sparingów z czołówką światowego MMA. W trakcie treningów mierzył się między innymi z mistrzem najbardziej prestiżowej amerykańskiej federacji UFC Cainem Velasquezem oraz byłym mistrzem organizacji Strikeforce, olimpijczykiem, Danielem Cormierem. Tego pierwszego udało mu się nawet raz zmusić do poddania. Zapraszamy do lektury wywiadu z Damianem Grabowskim.

Artur Mazur: jak się czujesz po powrocie ze Stanów?

Damian Grabowski: W nocy z sobotę na niedzielę dopiero przyleciałem, dlatego odczuwam zmęczenie i jestem osłabiony. Ta zmiana czasu jednak daje się we znaki. Poza tym złapałem lekkie przeziębienie, bo w Polsce jest troszkę chłodniej niż w Stanach. Ogólnie jednak nie jest źle. Potrzebuję kilku dni na regenerację i myślę, że nabiorę sił.

Opowiedz jak się trenowało w American Kickboxing Academy (AKA) i czym się to różni od treningów w Polsce?

Przede wszystkim są bardzo duże obciążenia jeśli chodzi o sparingi. W moim klubie sparujemy dwa razy w tygodniu, w środę i sobotę, a tam są codziennie. Na początku był to dla mnie dosyć duży szok, bo nie byłem do tego przyzwyczajony, ale zaadoptowałem się do warunków. Tam treningi oznaczają sparingi – to jest największa różnica. Codziennie, przez 8-10 rund ciężko sparujesz. Ja miałem o tyle ciężko, że sparowałem z mistrzem świata federacji Strikeforce i mistrzem świata federacji UFC. To były najcięższe przygotowania w moim życiu.

AKA słynie z faktu, że trenują tam najlepsi na świecie. Opowiedz najpierw o tym drugim z mistrzów, z którym sparowałeś czyli Cainie Velasquezie. Jak się prezentowałeś na jego tle?

Słabo… (śmiech). Ale na jego tle nikt się nie prezentuje bardzo dobrze, bo on jest po prostu najlepszy. Jest fenomenalnym sportowcem. Nie dość, że jest niesamowitym atletą, to oprócz tego jest po prostu megadobry. Myślę, że przez długi czas nikt mu tego pasa nie odbierze. Ze sparingów z nim jestem jednak bardzo zadowolony. Nawet ci trenerzy, którzy nas obserwowali, byli zaskoczeni, bo kilka razy udało mi się Velasqueza obalić, co się tam często nie zdarza! On po prostu nie pozwala się przewracać i poddawać. A ja muszę się pochwalić, że raz udało mi się go poddać.

A jak się prezentowałeś na tle Daniela Cormiera?

Można powiedzieć, że byłem głównym sparingpartnerem Daniela. On się przygotowywał do walki z Frankiem Mirem, którą notabene wygrał, a mnie ustawiali dla niego właśnie pod kątem Mira, bo mam podobne warunki do niego. Z Danielem było troszkę łatwiej niż z Cainem. Jak miałem lepszy dzień, to te sparingi były bardziej wyrównane, ale on też jest bardzo dobry.

Czy ze sportowego punktu widzenia czujesz, że jesteś gotowy do rywalizacji w UFC?

W AKA mówili, że jak najbardziej. Jeśli sparujesz z najlepszymi na świecie i stawiasz im opór, to o czymś to świadczy. Zresztą mówili, że większość zawodników, która tam przyjeżdża, nie chce sparować z tymi najlepszymi, albo chce luźnych sparingów. Często też przyjeżdżają i stwierdzają, że więcej się już nie pojawią w tym klubie. A ja mam zamiar tam wrócić. Według oceny ludzi z klubu zahaczam nawet o pierwszą „10” wagi ciężkiej UFC. Takie opinie są budujące.

Pomówmy o ofercie z UFC. Na ile konkretna była to oferta?

Już dwa razy dostałem oferty z UFC i były naprawdę konkretne. Odrzuciłem te oferty, ale to jest złożona sprawa. Po pierwsze, w Stanach wszyscy płacą 30-procentowe podatki od wynagrodzenia z walki. Po drugie, musiałbym z wynagrodzenia zapłacić menadżerowi. Siłą rzeczy, być może dostałbym takie same pieniądze jak za walkę w Polsce. Do tego dochodzi fakt, że europejscy zawodnicy nie dostają dużo walk od UFC. Walczysz raz, może 2 razy w roku. Jeśli mam walczyć raz w roku i dostać mniejsze pieniądze, to wolę bić się w Europie. Niedawno podpisałem kontrakt z rosyjską federacją M-1, dla której w tym roku mam stoczyć 3 walki. W Polsce na MMA Attack mam dać 2. Razem daje to 5 pojedynków. Gdybym podpisał kontrakt z UFC to walczył raz, może 2 razy. Rachunek jest prosty.

Czy ta oferta była porównywalna do tej, którą dostał Mamed Chalidow?

Tak. Ta propozycja była zbliżona do tej, którą dostał Mamed. Gdybym wygrał walkę w UFC, to w sumie dostałbym tyle samo co w Polsce, albo nawet mniej. Biorąc pod uwagę fakt, że dostałbym najprawdopodobniej jedną walkę w roku, to mi się nie kalkuluje. Pamiętajmy też, że mam 33 lata na karku i jednak muszę patrzeć na korzyści finansowe. Gdybym miał 25 lat, to nawet bym się nie zastanawiał.

Czy UFC to jest temat zamknięty?

Nie. To nie była definitywna odpowiedź. Mam nadzieję, że w tym roku dam kilka dobrych walk, poprawię swój bilans i będę mógł negocjować lepsze warunki. Poza tym chcę jeszcze pojechać do AKA i o sobie przypomnieć. Oni nie są za bardzo otwarci na nowe twarze i dlatego trzeba im się przypominać. Teraz byłem tam w formie gościa. Jeśli wrócę i znów się pokażę z dobrej strony, to może wezmą mnie do swojego teamu. Wtedy też droga do UFC byłaby łatwiejsza.

Zanim jednak będziesz walczył za granicą czeka cię występ w Polsce na MMA Attack. Czego się spodziewasz po najbliższym rywalu Stavie Economou i jak go oceniasz?

Mam go rozpracowanego. Pomógł mi mój trener od stójki, swoje opinie dorzucił też Michał Materla, który go widział. Na pewno Economou będzie duży i silny. Z tego, co wiem, będzie ważył nawet 130 kg. Walkę z nim traktuję bardzo poważnie. On wygrał do tej pory 14 pojedynków. Zdaję sobie sprawę, że w Anglii często buduje się swoim zawodnikom bilans, ale 14 wygranych walk to nie przypadek. Zremisował z Neilem Grovem, który w turnieju Bellatora doszedł do półfinału tak jak ja. A Grove to kawał twardego skurczybyka. Powtórzę: traktuję Economou bardzo poważnie. To jest waga ciężka. Trzeba będzie uważać.

Na koniec spytam cię o to, o co pewnie spytałaby cię większość fanów nad Wisłą. Czy chciałbyś na gali MMA Attack zmierzyć się z Michałem Kitą?

Mówiłem o tym niejednokrotnie. Jeśli moje warunki finansowe zostaną spełnione, to jak najbardziej mogę się zmierzyć z Michałem. Ta walka stoi przed nami otworem, tylko każdy z nas chce na niej dobrze wyjść. Nie ukrywam, że chcę tego starcia, bo to byłaby walka dziesięciolecia w polskim MMA.

rozmawiał Artur Mazur, Wirtualna Polska

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.